Sea of Memory movie

poniedziałek, 21 kwietnia 2014


SEA OF MEMORY

Ricky & L.Joe

story

Dochodziła godzina ósma wieczorem, dom Sohori wydawał się o tej porze miejscem nadzwyczaj ponurym, zimnym i pustym. Nic dziwnego, skoro sama czatowała przy telewizorze, podczas nieobecności swoich rodziców, którzy wyjechali gdzieś za granicę załatwiać swoje sprawy biznesowe, zostawiając ją jak zwykle na pastwę losu w wielkiej posiadłości. Znajdowała się on na końcu alei, która odchodziła z jednej z głównych ulic w Seulu. Oczywiście nie miała pojęcia jak długo będzie trwała jej posługa ochroniarza i czy w ogóle dostanie za to jakiekolwiek wynagrodzenie, jednak zdążyła się przyzwyczaić do nagłych i szybkich decyzji swoich rodzicieli, którzy uwielbiali robić jej niespodzianki i to często na jej niekorzyść. Tym razem nie było inaczej. Czasem nawet zaczęła zastanawiać się, czy bynajmniej szalona pogoń za pieniędzmi nie jest ważniejsza, niż ona sama, ale wolała nie odpowiadać sobie na to pytanie głośno. Zmrok zapadał coraz szybciej, a w salonie, gdzie urzędowała, jedynym źródłem światła począł stawać się sprzęt elektroniczny. Zaczęła się wreszcie przerwa na reklamę. Blondynka siedziała, już po kąpieli, w koszuli nocnej i narzuconej na nią kolorowym szlafroku. Przegryzając ostatnią porcję chrupek z blaszanej miski i wstając ospale, podeszła do najbliższego włącznika, by oświetlić pokój. Stając w bezruchu, niepewnie sięgnęła telefonu.  Komórka leżąca na ławie ukazywała tapetę, a na niej godzinę. Zero wiadomości, zero połączeń. Odsapnęła, siadając ciężko na puchowej kanapie, przyciągając sprzęt do siebie. Znów pokusiła się, by czubkiem palca smagać ekran, który ukazywał twarz Changhyuna.
Ha...Idiotka…
Zaśmiała się ironicznie sama do siebie i rzuciła smartfona na stół.
Przecież i tak nie napisze ani nie zadzwoni. Nie zrobi tego. Ja tym bardziej nie powinnam mu się teraz narzucać… ma mnie dość.
Zagarnęła włosy z czoła i przerzuciła ku tyłowi głowy, spoglądając w stronę stołu.
Jak długo mam zamiar się oszukiwać? Przecież wiem, że on kocha Meidi… nie mnie. Nie przyszło by mu to nawet do głowy… A ja starałam się go uwieźć, usprawiedliwiając wciąż swoje poczynania troską o jego związek z Naną. Zabawne…
Poderwała się gwałtownie ze sofy i stanowczym krokiem podążyła ku kuchni, by nalać sobie odrobinę wody do szklanki. Niespodziewanie opierając się o szafkę i dopijając resztki płynu, zachłysnęła się, słysząc dzwonek u drzwi. Gdy odłożyła szkło spostrzegła się, że ma dwie mniejsze, mokre plamy na koszuli, tuż przy szyi, które pomimo nerwowego potrząsania ubraniem nie schodzą. Po chwili poczęła krzyczeć, że zaraz otworzy, chcąc znaleźć w tej pogoni jakąś suchą rzecz. Niestety zniecierpliwienie płynące z hałasu jakie narobił dzwonek, skłaniało ją do tego, by przyspieszyć ruchy. Nie zastanawiając się więc dłużej jednym ruchem pozbyła się koszuli nocnej i mocniej zaciągnęła sznurek szlafroka, pozostając pod nim w samej bieliźnie.
- Tak? – Wysuwała powolnie głowę na zewnątrz z powodu uczucia zimna, jednak poczuła silne szarpnięcie za drzwi, przez co o mało nie wypadła za próg domu. Momentalnie stanął przed nią Changhyun we własnej osobie, wyglądający zupełnie inaczej, niż zwykle. Oddychający ciężko, mający postawę gotową na wszystko. Sohori wystraszyła się, jednak nie miała zamiaru uciekać.
- Dlaczego tu przeszedłeś? – Rozejrzała się i przyciągnęła do ciała krawędź kolorowej narzuty.
- Ja tak nie mogę… nie potrafię, nie chcę – Patrzył blondynce w oczy – Rozumiesz?
I gdy już miała odpowiedzieć, Ricky przejął inicjatywę. Nie patyczkował się długo i po prostu wchodząc do domu dziewczyny, zamknął dębowe wrota, przysuwał się do niej coraz bliżej i bliżej, aż w końcu wylądował z nią przy ścianie salonu, gdzie miał ją na wyłączność. Sohori czuła na sobie jego dotyk i co najgorsze, nie poczuwała się do tego, by się go pozbyć. Nie musiała mu nic tłumaczyć, ani on jej. Wymieniali się co najwyżej wymownymi spojrzeniami, przynajmniej przez najbliższą minutę. Ręka niebieskogłowego zaczęła penetrować jej ciało, a ona oddając mu się, z sekundy na sekundę domagała się od niego coraz więcej. Wreszcie coś pękło i nie mogli powstrzymać już żadnego ruchu, muskając się wargami coraz zajadliwej, jakby chcieli siebie nawzajem dogłębnie zbadać.
- Przepraszam, że kazałem ci na to czekać… - Wydyszał między pocałunkami – przepraszam… - I począł przechodzić do sedna sprawy.
___________________________________________________________________________
„Zaraz zamykamy bufet, prosimy o szybkie opuszczenie lokalu i udanie się do swoich sali, dziękujemy” Informował przyjemny głos, dochodzący z głośników w środku kawiarenki.
- To już tak późno się zrobiło? – Darlin spojrzała na zegar ścienny, wiszący tuż nad ladą – Ósma! Rzeczywiście! – Przeniosła wzrok na blondyna – Chyba muszę się zbierać…
- Jeszcze moment… - Zaryzykował L.Joe, wiedząc w duchu, że to być może i tak za dużo informacji, jak na jeden dzień – Muszę ci o czymś powiedzieć…
- Hm? – Zdziwiła się brunetka, wchodząc na korytarz szpitala- Co takiego?
Byunhun zbierał się jeszcze na tę rozmowę krótką chwilę, po czym wreszcie wyrzucił z siebie…
- Mam amnezję.
Dziewczyna zatrzymała się. Chłopak jednak starając się nie zwracać na to uwagi mówił dalej.
- Nie pamiętam wiele… pamiętam tylko niektóre suche fakty z mojego poprzedniego życia, które pojawiają się znikąd. Od czasu do czasu jakieś wydarzenie pojawi mi się w głowie, coś się odświeży i wraca, ale niektórych w ogóle nie rozumiem lub nie widzę w nich sensu.
- Chwi… chwila – Wykrztusiła z siebie Darlin – Czyli chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz kim jesteś? – Patrzyła na niego w osłupieniu, jakby nie docierało do niej żadne słowo, wypowiadane przez L.Joe.
- Teoretycznie nie, choć wiem, że mam na imię Byunhun, mam 21 lat i pochodzę ze Stanów…
- Żartujesz – Zaszła mu drogę, stając przed nim, jak mur, zabijając wzrokiem.
- Oczywiście, to taki żart na rozluźnienie atmosfery, przepraszam, że taki drętwy – Odparł jednym tchem blondyn sarkastycznie, przewracając oczyma – Chyba nie sądzisz, że byłbym w stanie wymyślić to sam?
- W takim razie… jak to się stało? – Darlin wyraźnie posmutniała, siadając na ławce, którą mijali.
- Cóż… nie powinien cię zdziwić brak szczegółów, ale obudziłem się w szpitalu, była ze mną jeszcze moja… dziewczyna – Odkaszlnął, jakby zastanawiając się, czy nie powinien użyć sformułowania „była” – Po kilku dniach przynieśli mi moje rzeczy, powiedzieli, że zasłabłem na lotnisku, a potem zostałem okradziony, stąd nie odzyskałem wszystkiego.
- Ha… doprawdy. Co za historia…
- Raczej dobijająca.
- L.Joe…
- Kto to „L.Joe”? – Prawie wstał z miejsca blondyn.
- To twój pseudonim, siadaj…- Pociągnęła go za ubranie dziewczyna – Jeżeli mam powiedzieć ci cokolwiek więcej, musisz siedzieć, jasne? Może być to dla ciebie szokujące.
- A skąd ty właściwie możesz cokolwiek wiedzieć o mnie, skoro nie widzieliśmy się tak długo?
- Dlatego masz mnie słuchać, bez tego niczego nie zrozumiesz – Rozkazała mu brunetka stanowczo – Zacznijmy od tego, że pomimo, że stąd pochodzisz, mieszkasz w Korei. A to, że masz takie rysy twarzy nie jest przypadkiem… 
- I przyleciałem tu aż z Korei? – Przyłożył swą dłoń do twarzy.
- Tak. Teraz ta najbardziej nieoczekiwana wiadomość… Jesteś znany. Jesteś członkiem sześcioosobowego zespołu „Teen Top” z Korei. Stąd mowa o branży muzycznej, stąd moja wiedza na twój temat.
- Żartujesz
- Tak, to taki kiepski żart, na rozluźnienie atmosfery – Zacytowała jego wcześniejszą wypowiedź chcąc podkreślić, że nie kłamie – Raczej ciężko byłoby mi to wymyślić na poczekaniu.
- Ale jak to… czekaj… - Starał sobie to wszystko ułożyć w głowie – Niemożliwe… w takim razie…

- Czuję, że możesz mieć teraz poważne kłopoty – Zwróciła się do chłopaka, opierając swoje ramię o jego bark – I myślę, że masz mało czasu, by to odkręcić, o ile jeszcze istnieje taka możliwość.