SEA OF MEMORY
Ricky & L.Joe
story
Dochodziła
godzina ósma wieczorem, dom Sohori wydawał się o tej porze miejscem nadzwyczaj
ponurym, zimnym i pustym. Nic dziwnego, skoro sama czatowała przy telewizorze,
podczas nieobecności swoich rodziców, którzy wyjechali gdzieś za granicę
załatwiać swoje sprawy biznesowe, zostawiając ją jak zwykle na pastwę losu w
wielkiej posiadłości. Znajdowała się on na końcu alei, która odchodziła z
jednej z głównych ulic w Seulu. Oczywiście nie miała pojęcia jak długo będzie
trwała jej posługa ochroniarza i czy w ogóle dostanie za to jakiekolwiek
wynagrodzenie, jednak zdążyła się przyzwyczaić do nagłych i szybkich decyzji
swoich rodzicieli, którzy uwielbiali robić jej niespodzianki i to często na jej
niekorzyść. Tym razem nie było inaczej. Czasem nawet zaczęła zastanawiać się,
czy bynajmniej szalona pogoń za pieniędzmi nie jest ważniejsza, niż ona sama,
ale wolała nie odpowiadać sobie na to pytanie głośno. Zmrok zapadał coraz
szybciej, a w salonie, gdzie urzędowała, jedynym źródłem światła począł stawać
się sprzęt elektroniczny. Zaczęła się wreszcie przerwa na reklamę. Blondynka
siedziała, już po kąpieli, w koszuli nocnej i narzuconej na nią kolorowym szlafroku.
Przegryzając ostatnią porcję chrupek z blaszanej miski i wstając ospale,
podeszła do najbliższego włącznika, by oświetlić pokój. Stając w bezruchu,
niepewnie sięgnęła telefonu. Komórka
leżąca na ławie ukazywała tapetę, a na niej godzinę. Zero wiadomości, zero
połączeń. Odsapnęła, siadając ciężko na puchowej kanapie, przyciągając sprzęt
do siebie. Znów pokusiła się, by czubkiem palca smagać ekran, który ukazywał
twarz Changhyuna.
Ha...Idiotka…
Zaśmiała
się ironicznie sama do siebie i rzuciła smartfona na stół.
Przecież i tak nie napisze ani nie zadzwoni.
Nie zrobi tego. Ja tym bardziej nie powinnam mu się teraz narzucać… ma mnie
dość.
Zagarnęła
włosy z czoła i przerzuciła ku tyłowi głowy, spoglądając w stronę stołu.
Jak długo mam zamiar się oszukiwać? Przecież
wiem, że on kocha Meidi… nie mnie. Nie przyszło by mu to nawet do głowy… A ja
starałam się go uwieźć, usprawiedliwiając wciąż swoje poczynania troską o jego
związek z Naną. Zabawne…
Poderwała
się gwałtownie ze sofy i stanowczym krokiem podążyła ku kuchni, by nalać sobie
odrobinę wody do szklanki. Niespodziewanie opierając się o szafkę i dopijając
resztki płynu, zachłysnęła się, słysząc dzwonek u drzwi. Gdy odłożyła szkło
spostrzegła się, że ma dwie mniejsze, mokre plamy na koszuli, tuż przy szyi,
które pomimo nerwowego potrząsania ubraniem nie schodzą. Po chwili poczęła
krzyczeć, że zaraz otworzy, chcąc znaleźć w tej pogoni jakąś suchą rzecz.
Niestety zniecierpliwienie płynące z hałasu jakie narobił dzwonek, skłaniało ją
do tego, by przyspieszyć ruchy. Nie zastanawiając się więc dłużej jednym ruchem
pozbyła się koszuli nocnej i mocniej zaciągnęła sznurek szlafroka, pozostając
pod nim w samej bieliźnie.
-
Tak? – Wysuwała powolnie głowę na zewnątrz z powodu uczucia zimna, jednak
poczuła silne szarpnięcie za drzwi, przez co o mało nie wypadła za próg domu.
Momentalnie stanął przed nią Changhyun we własnej osobie, wyglądający zupełnie
inaczej, niż zwykle. Oddychający ciężko, mający postawę gotową na wszystko.
Sohori wystraszyła się, jednak nie miała zamiaru uciekać.
-
Dlaczego tu przeszedłeś? – Rozejrzała się i przyciągnęła do ciała krawędź kolorowej
narzuty.
- Ja
tak nie mogę… nie potrafię, nie chcę – Patrzył blondynce w oczy – Rozumiesz?
I
gdy już miała odpowiedzieć, Ricky przejął inicjatywę. Nie patyczkował się długo
i po prostu wchodząc do domu dziewczyny, zamknął dębowe wrota, przysuwał się do
niej coraz bliżej i bliżej, aż w końcu wylądował z nią przy ścianie salonu,
gdzie miał ją na wyłączność. Sohori czuła na sobie jego dotyk i co najgorsze,
nie poczuwała się do tego, by się go pozbyć. Nie musiała mu nic tłumaczyć, ani
on jej. Wymieniali się co najwyżej wymownymi spojrzeniami, przynajmniej przez
najbliższą minutę. Ręka niebieskogłowego zaczęła penetrować jej ciało, a ona
oddając mu się, z sekundy na sekundę domagała się od niego coraz więcej.
Wreszcie coś pękło i nie mogli powstrzymać już żadnego ruchu, muskając się
wargami coraz zajadliwej, jakby chcieli siebie nawzajem dogłębnie zbadać.
- Przepraszam, że kazałem ci na to czekać… -
Wydyszał między pocałunkami – przepraszam… - I począł przechodzić do sedna
sprawy.
___________________________________________________________________________
„Zaraz
zamykamy bufet, prosimy o szybkie opuszczenie lokalu i udanie się do swoich sali,
dziękujemy” Informował przyjemny głos, dochodzący z głośników w środku
kawiarenki.
- To
już tak późno się zrobiło? – Darlin spojrzała na zegar ścienny, wiszący tuż nad
ladą – Ósma! Rzeczywiście! – Przeniosła wzrok na blondyna – Chyba muszę się
zbierać…
-
Jeszcze moment… - Zaryzykował L.Joe, wiedząc w duchu, że to być może i tak za
dużo informacji, jak na jeden dzień – Muszę ci o czymś powiedzieć…
-
Hm? – Zdziwiła się brunetka, wchodząc na korytarz szpitala- Co takiego?
Byunhun
zbierał się jeszcze na tę rozmowę krótką chwilę, po czym wreszcie wyrzucił z
siebie…
-
Mam amnezję.
Dziewczyna
zatrzymała się. Chłopak jednak starając się nie zwracać na to uwagi mówił
dalej.
-
Nie pamiętam wiele… pamiętam tylko niektóre suche fakty z mojego poprzedniego
życia, które pojawiają się znikąd. Od czasu do czasu jakieś wydarzenie pojawi
mi się w głowie, coś się odświeży i wraca, ale niektórych w ogóle nie rozumiem
lub nie widzę w nich sensu.
-
Chwi… chwila – Wykrztusiła z siebie Darlin – Czyli chcesz mi powiedzieć, że nie
wiesz kim jesteś? – Patrzyła na niego w osłupieniu, jakby nie docierało do niej
żadne słowo, wypowiadane przez L.Joe.
-
Teoretycznie nie, choć wiem, że mam na imię Byunhun, mam 21 lat i pochodzę ze
Stanów…
-
Żartujesz – Zaszła mu drogę, stając przed nim, jak mur, zabijając wzrokiem.
-
Oczywiście, to taki żart na rozluźnienie atmosfery, przepraszam, że taki drętwy
– Odparł jednym tchem blondyn sarkastycznie, przewracając oczyma – Chyba nie
sądzisz, że byłbym w stanie wymyślić to sam?
- W
takim razie… jak to się stało? – Darlin wyraźnie posmutniała, siadając na
ławce, którą mijali.
-
Cóż… nie powinien cię zdziwić brak szczegółów, ale obudziłem się w szpitalu,
była ze mną jeszcze moja… dziewczyna – Odkaszlnął, jakby zastanawiając się, czy
nie powinien użyć sformułowania „była” – Po kilku dniach przynieśli mi moje
rzeczy, powiedzieli, że zasłabłem na lotnisku, a potem zostałem okradziony,
stąd nie odzyskałem wszystkiego.
- Ha…
doprawdy. Co za historia…
-
Raczej dobijająca.
-
L.Joe…
-
Kto to „L.Joe”? – Prawie wstał z miejsca blondyn.
- To
twój pseudonim, siadaj…- Pociągnęła go za ubranie dziewczyna – Jeżeli mam
powiedzieć ci cokolwiek więcej, musisz siedzieć, jasne? Może być to dla ciebie
szokujące.
- A
skąd ty właściwie możesz cokolwiek wiedzieć o mnie, skoro nie widzieliśmy się
tak długo?
-
Dlatego masz mnie słuchać, bez tego niczego nie zrozumiesz – Rozkazała mu
brunetka stanowczo – Zacznijmy od tego, że pomimo, że stąd pochodzisz,
mieszkasz w Korei. A to, że masz takie rysy twarzy nie jest przypadkiem…
- I
przyleciałem tu aż z Korei? – Przyłożył swą dłoń do twarzy.
-
Tak. Teraz ta najbardziej nieoczekiwana wiadomość… Jesteś znany. Jesteś
członkiem sześcioosobowego zespołu „Teen Top” z Korei. Stąd mowa o branży
muzycznej, stąd moja wiedza na twój temat.
-
Żartujesz
-
Tak, to taki kiepski żart, na rozluźnienie atmosfery – Zacytowała jego
wcześniejszą wypowiedź chcąc podkreślić, że nie kłamie – Raczej ciężko byłoby
mi to wymyślić na poczekaniu.
-
Ale jak to… czekaj… - Starał sobie to wszystko ułożyć w głowie – Niemożliwe… w
takim razie…
- Czuję,
że możesz mieć teraz poważne kłopoty – Zwróciła się do chłopaka, opierając
swoje ramię o jego bark – I myślę, że masz mało czasu, by to odkręcić, o ile
jeszcze istnieje taka możliwość.