SEA OF MEMORY
L.Joe & Ricky
story
Paradoks. Absurd. Tak można opisać sytuacje w jakiej właśnie się znalazł. Przecież już tu był. właśnie się stąd wydostał i... wraca? Lecz już nie sam. Już nie ten sam. L.Joe czuł, że ta sytuacja poruszyła coś dziwnego w jego wnętrzu. Ten wypadek to nie był zbieg okoliczności... Spojrzał przed siebie i kątem oka obserwował otoczenie. Jak długo jeszcze będzie musiał czekać, aż się obudzi? Dlaczego w ogóle go to obchodzi? Przecież widzieli się tak naprawdę tylko raz w życiu... a właściwie dwa. Dlaczego tak bardzo irytowało go to, że ten sympatycznie uśmiechający się do niego chłopak, trzymający rękę na pulsie w każdej sytuacji, uratował właśnie ją. Dlaczego, jak idiota czeka na to, aż wybawca po prostu się ulotni lub zniknie? Przecież był dla niego taki uprzejmy...
- Sądzisz, że zaraz się przebudzi? - Starał się z niechęcią nawiązać rozmowę Byunghyun.
- Co? - Spojrzał na blondyna towarzysz, jakby zamyślony, po czym odpowiedział - Tak...tak. Nic jej nie będzie...
L.Joe przegryzł dolną wargę ust. Ta odpowiedź wcale go nie zadowalała, a może nawet wkurzała. W końcu skąd ten facet może to widzieć?! Wstał i podszedł do ściany. Oparł się i uderzył w nią pięścią. Czemu to nie dawało mu spokoju? Obudź się... obudź... - Błagał w duchu.
- Nie martw się, wiem co mówię - Rzekł niespodziewanie chłopak, widząc zachowanie blondyna - Jestem początkującym lekarzem - Dodał fachowo wyciągając plakietkę szpitalną z kieszeni spodni tak, jakby czytał mu w myślach.
L.Joe zdębiał. Po tych słowach zrobiło mu się strasznie głupio i prawie cały się zaczerwienił, utkwiwszy wzrok w kolorowym kawałku plastiku..
- A ty co myślałeś? - Zaśmiał się pod nosem - Że ratuje dziewczyny po to, żeby je poderwać, a potem czekam aż się wybudzą, żeby wyznać im miłość? - Mówił z uśmiechem, jakby opowiadał odcinek telenoweli.
Byunghyun chyba naprawdę przez chwilę w to uwierzył, ale nie chciał dać tego po sobie poznać.Cieszył się, że to wszystko nieprawda, więc uniósł nieco prawy kącik ust do góry. Momentalnie jego grymas na twarzy zamienił się w lekki uśmiech.
- Może się mylę...- Zaczął spokojnie szatyn - ...ale chyba ci na niej zależy, co?
Nie odpowiedział.
- Mówiłeś, że ją znasz, dlatego...
- Tak - Przerwał mu wypowiedź L.Joe przełykając ślinę w gardle - Widzieliśmy się... - Zrobił pauzę. Jego głos brzmiał jakby miał do czynienia z chrypą. Odchrząknął - ... widzieliśmy się kiedyś w jakimś budynku. Wpadła na mnie z kawą i omal jej nie wylała...
- Wiesz jak się nazywa?
Byunghyun pokręcił przecząco głową i zwiesił głowę tak, że wszystkie jasne kosmyki zakryły mu połowę twarzy.
- Nie przedstawiła mi się...- Odparł cicho zrozpaczony.
- Och...- Ciemnowłosy starał się wczuć w sytuację -To...może ja pójdę spytać lekarzy, czy już możesz do niej wejść, co ty na to? - Zaproponował, chcąc mu poprawić humor i nie czekając na odpowiedź udał się w głąb korytarza.
W tym człowieku było coś nadzwyczajnego. Przez te kilka minut rozmowy L.Joe zdał sobie sprawę, że źle go ocenił. Widać było, że lubi pomagać innym. Nie zraził się nawet teraz, kiedy widział niezadowolenie na twarzy blondyna z powodu jego obecności.Co nim kierowało? Zazdrość?
- Już jestem! - Poczuł silny uchwyt na swoim lewym ramieniu - Możesz śmiało ja odwiedzić, na pewno poprawisz jej humor swoim widokiem! - Zaśmiał się znajomy i klepnął go w plecy, dla otuchy.
Ten tylko odwzajemnił uśmiech i nie myśląc zbyt dużo wszedł do środka. Sala była bardzo podobna do tej, w której sam niedawno przebywał, choć o wiele mniejsza. Łózko stanowiło centrum pomieszczenia, a w nim leżała ta ciemnowłosa, prawie przeźroczysta jak szkło dziewczyna. Byunghyun miał wrażenie, jakby oglądał anioła. Najpiękniejsza istotę jaką kiedykolwiek widział na ziemi. Jak to możliwe, że kiedy spotkali się pierwszy raz, wcale w niej tego nie dostrzegł?! A może, to nie była ona? Wyglądała świeżo, miała prawie niewidoczne, łagodne rysy twarzy, zamknięte powieki, które ukrywały w sobie jakąś nieopisaną głębie, w której miał ochotę się zanurzyć. Jej dłonie, które tak niepozornie, leżały tuż przy jej ciele zdawały się unosić w powietrzu. Biała pościel natomiast, którą była okryta, jakby chroniła ją przed wszystkim z zewnątrz. L.Joe był tym widokiem tak podekscytowany, że kiedy bez pamięci stawiał kroki w stronę łóżka, nieostrożnie zahaczył nogą o krzesło ustawione naprzeciwko. Narobił tym trochę niepotrzebnego hałasu, przez co był sam na siebie zły. Cofnął nogę i pochylił się, by ustawić je z powrotem. Obudził ją. W tym momencie jej cudowne, delikatne rzęsy zaczęły z oporem odkrywać niebieskie oczy. Twarz trochę się zmarszczyła pod wpływem padających na nią promieni słonecznych, a usta poczęły się otwierać.
- Cze..cześć... - Blondyn patrzył na nią w osłupieniu. Od czasu do czasu nerwowo przebierał nogami i plątał z tyłu swe ręce. Onieśmielony podpatrywał każdy jej najdrobniejszy ruch. Ona, wciąż leżąc, zwróciła ku niemu wzrok. Nagle jej źrenice zaczęły się powiększać, a ciało poderwało się do góry.
- To ty...- Bacznie obserwowała postać blondyna stojącego w jej sali - To ty! - Powtórzyła uśmiechając się szeroko i ukazując białe, równe zęby.
__________________________________________________________
- Przynieść ci coś do jedzenia? - Spytał przyjaciela Changjo, który właśnie zabierał się za szykowanie kolacji w ich wspólnym mieszkaniu - Wszyscy usiedli przy stole więc pomyślałem, że...
- Nie...nie chcę... - Odparł beznamiętnie Ricky wpatrując się w puste miejsca na ścianach - Ale dzięki, że pytasz - Dodał z wdzięcznością w głosie, odwracając głowę w kierunku drzwi.
- Jak chcesz... - Chang puścił do niego oko i wyszedł.
Przynajmniej on o nic nie pytał. Tylko on jeszcze go rozumiał. No i L.Joe, który bądź co bądź zniknął. Póki co musiał tu wrócić. Tu było mu teraz najlepiej. Nie mógł już dłużej wytrzymać atmosfery panującej w tamtym miejscu. Nie mógł się tam na niczym skupić, ani niczego przemyśleć.W dodatku Sohori wciąż się koło nich kręciła, a on nie miał pojęcia, jak ma ją ignorować. Przecież nie mógł kazać jej tak po prostu sobie pójść... Nie mógł, prawda? Mógł. Po tym, jak dowiedział się o tym nagłym, przyspieszonym tętnie spowodowanym czymś z zewnątrz, przeraził się. Poczuł, że dłużej tak być nie może. Nie może jej narażać, przez to, co się z nim dzieje. Przez to, że nie może zapanować nad sobą i swoimi uczuciami. Uczuciami, które powinienem żywić do Meidi... Tutaj przynajmniej mógł odpocząć od tego, co działo się w jego życiu. Oprzeć się o miękką poduszkę i wpatrując się w udarte z taśmy ściany, podejmować kolejne kroki w jego głowie nie myśląc o tym, że za ścianą siedzi ona. To znaczy, ze przede mną leży... Chwycił za poduszkę i rzucił w kąt pokoju. Bez sensu. Jak to się stało, że zamiast myśleć o swojej miłości, myśli o Sohori?! Tak nie powinno być, a do tej ich rozmowy na korytarzu nigdy nie powinno dojść. Zdenerwowany podparł się na łokciach i analizował dalej. Ale przecież lubił spędzać z nią czas! Z nią, na korytarzu... Siedząc z nią i rozmawiając, czując przy tym, jak każde jego słowo jest przez nią rozumiane tak, jak tego chciał. Z Meidi już dawno tak nie było... Ponieważ nie zdołaliśmy pogadać. Nie! To znaczy rozmawialiśmy... Zwiesił głowę. Poczuł, ze się zgubił. Przecież te kamery... mogłem się od razu zorientować! Zaczął się obwiniać i podchodząc do okna szurał nogami o panele na podłodze. A co jeżeli ona faktycznie coś do niego czuje? Jeżeli...on ją... Głośny trzask przerwał napiętą sferę myśli, która wypełniała jego pokój.
- Ricky... - Changjo przesunął się, otwierając drzwi na całą ich szerokość - Masz gościa.
Za sylwetką czerwonowłosego ukazała się dziewczyna z popielatą cerą - Sohori. Stała sztywno, a twarz miała w kolorze kredy. Jej wzrok był tak wymowny, że Changhyun już sam nie wiedział, czy powinien się o cokolwiek pytać. Widział, że coś jest nie tak. Czuł, że nie przyszła tutaj bez powodu, a jego oczy zaczęły pokrywać się cienką warstwą płynu. Changjo widząc tą dziwną wymianę spojrzeń nic nie powiedział, a cicho wycofał się z pomieszczenia, zostawiając ich samych.
- Co się dzieje? - Spytał, oczekując najgorszego.
- Siadaj - Rzuciła dobitnie.
- Co się stało?! - Powtórzył, drżąc.
- Powiedziałam ci, siadaj... - Prosiła nieugięta.
Usiadł.
- No? - Poczekał z pytaniem, by spróbować wyczytać coś z jej twarzy, lecz gdy nic to nie dało znowu zaczął - Powiesz mi czy nie?!
- Ona...- Zaczęła, lecz głos strasznie jej się zachwiał - ona jest w śpiączce - Dokończyła, opadając na łożko i odgarniając chaotycznie spadające kosmyki włosów.
ale się ucieszyła na jego widok *,* Bo się ucieszyła, prawda? *w* ciekawe co będzie dalej <333
OdpowiedzUsuńi co będzie z Kim? ;__; ale... nie będę ukrywać... lubię tą bohaterkę, tą od insuliny...<3 będzie mi wyjątkowo bliska..... <3333 Ty wiesz..;**
Jak w śpiącz... ;___; nie,nie,nie... WHY w śpiączce?! co ona sobie myśli, że śpiącą królewnę będzie teraz grała?! ;_____; przecież Ricky! przecież ją kocha! przecież miała się obudziiiiiić ;_________________;
DALEJ ! *3*
Chyba żartujesz. T_T
OdpowiedzUsuńJak mam się cieszyć z odcinka jak to się coraz bardziej komplikuje? ;__;
To jest tak niesamowicie nieprzewidywalne... Tak poplątane. Jest trzysta milionów wersji zakończenia w mojej głowie. Nie mam pojęcia, którą wybierzesz. Założe się że tą trzysta milionów pierwszą. ;________;
Tak bardzo chce wiedzieć jak to się skończy. T____________T
Kiedy mogę się spodziewać dalszej części? ♥___♥
Szkoda, że masz tak mało komentarzy, podoba mi się ta historia. Chyba czeka mnie ładne kilka godzin przed ekranem komputera, by nadrobić wszystkie te zaległości ^^
OdpowiedzUsuń