Ricky
"Udałem się tam kolejny raz, dlaczego? ...Bo podobno nie można się zbyt wcześnie poddawać..." - Zapisał w swoim pamiętniku z błękitną okładką, Ricky. Zamknął go i już miał wstać, by położyć go na swojej półce nad łóżkiem, lecz nagle coś z niego wyleciało. Ricky stał jak słup, sam nie dowierzał własnym oczom. "A jednak..." schylił się ku zdjęciu, ostatniemu zdjęciu, którego nie zdążył zniszczyć. On i ona - dwa pocieszne dzieciaki na balu przebierańców w 4 klasie. - Jej, jakie z nas były dzieci...- I w tym momencie dojrzał dedykacje z tyłu, pisaną już wprawną ręką Nany w ten sam dzień ich debiutu: "Na wieczną pamiątkę, przecież wspomnienia, nie umierają nigdy...".
_________________________________________________
Miał mieszane uczucia stąpając po długiej hali, światło oślepiało go bardziej niż zwykle, wszystko wokół stało się jakoś małe ważne, nie zauważył nawet na chwilę, że stewardessa biegnie za nim z jego bluzą, którą upuścił idąc zamyślony przez lotnisko. Każdy krok, który robił, robił z nadzieją o tym, że robi je dla niej. Każdy oddech, który wypuszczał oglądając się za siebie był dedykowany właśnie jej, wiedział dobrze ile ryzykuje, wiedział, że to niedorzeczne. Myślał w tej chwili o chłopakach i o tym, że kiedy tylko przekroczy stopnie samolotu stanie się zdrajcą. On?! On miałby zaprzepaścić tak ważny czas przygotowań do comebacku?! Znów spojrzał za siebie "chyba zbyt często zamiast patrzeć przed siebie, patrzę w tył", pomyślał wbijając wzrok w bilet zakupiony kilka godzin temu. Ileż go musiał kosztować, ile zamętu, ile wrzasków się nasłuchał, błagań managera, ileż nieszczęśliwych twarzy zostawił po sobie w zespole, jedna tylko wciąż go rozumiała, uśmiechała się całkiem przekonująco w jego stronę z roześmianymi oczami i rumianymi policzkami. Wyciągnął komórkę z kieszeni "wsiadam, teraz już nie ma odwrotu, hwaiting".
____________________________________________________
Wiatr delikatnie mierzwił mu włosy, jego oczy oglądały każdy obiekt na kalifornijskim lotnisku tak, jakby przejechał znów na stare śmieci posprzątać kurz, który zebrał się od tak długiego czasu. Z uczuciami podobnie jak z brudem, jeżeli nie zetrzesz go od razu, to wciąż osiada, a jak się nawarstwi, to ciężko go potem zmieść. Właśnie teraz poczuł, że coś wraca do niego ze zdwojoną siłą. Jak mógł w ogóle myśleć, że będzie się bez niej uśmiechać, być zadowolonym z czegokolwiek i nie będzie tęsknił. Jak mógł przekonywać siebie, ze da sobie bez niej radę?! Wcześniej naprawdę wydawało mu się, że nie ma innego wyjścia, że nie mógł postąpić inaczej... Teraz bardzo dobrze wiedział, że się nie pomylił, znów spojrzał na telefon, w którym godzina sama zmieniła strefę czasową, postanowił odnaleźć jej numer i zadzwonić, w końcu co innego mógł teraz uczynić? Nic sensownego i tak nie przychodziło mu do głowy."Zimna księżniczka" - przeczytał i roześmiał się, zasłaniając sobie usta ręką. Z drżącym sercem wybrał jej numer i począł oglądać dokładnie swą walizkę, gdyż naprawdę myślał, że zwariuje słysząc ten cholerny dźwięk oczekiwania...
Ona odbierze prawda? *__* Chcę więcej. Muszę się dowiedzieć co z Nimi będzie *_* <3
OdpowiedzUsuńchcę już ciąg dalszy. <3 chcę, żeby ją spotkał. i żeby ona odebrała.<3 lubię to opowiadanie. Jest pełne emocji, które sprawiają, że mam oczy pełne łez.<3
OdpowiedzUsuńDręczy mnie pytanie... Za kogo był przebrany Ricky na tym balu...?! ;_;
OdpowiedzUsuńOna odebrała prawda? Bo przecież nie mogła tak sobie o... przykładowo zmienić numer, żeby już się z nim nie kontaktować... Nie...? ;_;