Sea of Memory movie

piątek, 28 grudnia 2012

Ricky

Cała szóstka siedziała właśnie w głównym hallu na kanapach. Niektórzy wyglądali, jakby mieli się zaraz nawzajem pozabijać, mimo to siedzieli ze spuszczonymi głowami, a atmosferę można było spokojnie kroić nożem.
- Zebraliśmy się tu wszyscy, właśnie dzisiaj, bo musimy sobie wszyscy coś wyjaśnić... - Zaczął spokojnie Niel - ... po prostu sądzę, że są sprawy o których powinniśmy wiedzieć wszyscy. Chodzi mi głownie o to...
- Można wiedzieć po co ta cała szopka?! - Podniósł głos L.Joe patrząc wymownie w stronę reszty, lecz Niel nic sobie z tego nie zrobił i przemawiał dalej.
- Chodzi mi głownie o ostatnie dni. To, że wychodzicie sobie sami, tak po prostu...
- A co?! Może nam zabronisz?! - Rzucał się na niego Byunghyun kipiąc ze złości.
- Może się wszyscy uspokoimy! - Krzyknął ponad wszystkich Chunji - Tym i tak nic nie wskóramy! 
- L.Joe ma rację. - Odparł cicho Ricky i skierował wzrok na Changjo. Ten wcale tego nie odwzajemnił, lecz spojrzał na przeciwległą ścianę. Changhyunowi zrobiło się okropnie przykro, że ten nie podziela jego zdania. Wcale nie stara się go zrozumieć, czuł, jak każdy po kolei się od niego odwraca, jedynym, który jeszcze został...
- A ty co?! Udajesz, że wszystko jest w porządku, tak?!- Zwrócił się do Chanhee - Tak naprawdę wcale wam na tym wszystkim nie zależy! Tu chodzi o nowy album, prawda?! 
- Jaki znowu album, idioto...- Warknął Cap.
- Nie jestem idiotą! - Odparł stanowczo L.Joe - W ogóle nie można na was liczyć... - Blondyn bez namysłu chwycił Rickyego za rękę i zaprowadził do pokoju. Drzwi trzasnęły z niesamowitym hukiem. Ricky upadł na swoje łóżko, a Byunghyun chodził po pokoju trzymając ręce na głowie. Niebiesko włosy jeszcze nigdy nie widział przyjaciela tak zdenerwowanego.
- NIE! Po prostu im nie powiem! Nie ma mowy! - Oparł głowę o ścianę - Nie powiem...- Upierał się.
- Ja też nie mam zamiaru... - Ricky siedział tak niewinnie, jak mysz po miotłą. 
- Gówno mnie obchodzi ta cala płyta! Nikt... nikt nie spytał jak się czuję... - Spojrzał w stronę maknae - ... ani jak ty się czujesz. L.Joe usiadł bez słowa na tym samym łóżku. Chwilę patrzyli na pozostałości zdjęć w koszu, który leżał obok biurka. Blondyn po ciuchu sięgnął po mały strzępek z twarzą dziewczyny i kolejny kawałek z twarzą kumpla, a potem połączył je razem.
- Naprawdę dobrze ze sobą wyglądacie...Nie rozumiem dlaczego nie możesz po prostu zadzwonić do niej...
- I tak po prostu pojawić się w jej życiu an nowo? - Uśmiechnął się naiwnie - Tak, tak by było najprościej, prawda? Niestety to niemożliwe. 
- Dlaczego?! Nie masz jej numeru? Nie wiesz jaki ma numer jej agent? Nie wiesz pod jakim adresem ja znaleźć? - Wymieniał w pośpiechu L.Joe chcąc jak najszybciej otrzymać odpowiedź - Jest za daleko? 
- Jest zajęta.
- Jest zajęta...- Powtórzył po cichu, i kiedy nareszcie to do niego dotarło, znów spytał - Jest zajęta?! - Oglądał postać zdołowanego przyjaciela przez kolejne sekundy i w końcu sam poczuł coś dziwnego. Odłożył kawałki fotografii, chwycił się za brzuch i skulił tak samo mocno, jak wcześniej Ricky.Właśnie myślał nad tym, co działo by się z nim w chwili, gdy dowiedziałby się, że podobny los spotkał Kim. 
- Ale... jak to zajęta... może kłamie! - Starał się myśleć pozytywnie Edzio.
- Nie, widziałem zdjęcia. Z resztą, wiem o tym od bardzo dawna - Przewrócił oczami - Wielki Lee Minn Woon - Zmarszczył czoło.
- Od jak dawna?
- Powiedzmy, że nasze drogi się rozeszły już przed powstaniem zespołu - Posmutniał - Sam podjąłem taką decyzję, wiedziałem, że jeżeli cudem dostanę się do zespołu... to już nie będzie to samo.
- Ale nie byliście razem, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby nadal utrzymywać ze sobą kontakt...
- Owszem - Dojrzał zmartwione oczy Byunghyuna - Lecz już wtedy czułem co czułem i wiedziałem, że lepszym rozwiązaniem będzie zerwanie tej znajomości.
- Przez ten cały czas myślałem, że to ona cię zostawiła...
- Hmm - Uśmiechnął się Ricky - W takim razie zrobiłem ci małą niespodziankę. L.Joe na te słowa poderwał się i podszedł do okna, następnie podniósł z ziemi poduszkę z autografem Changhyuna i usiadł na parapecie kuląc nogi. 
- Nadal nie rozumiem dlaczego nie mogliście być razem, czy żadne z was na to nie wpadło? Wtedy nie musiałbyś nikogo ranić, ani jej , ani samego siebie.
- Sęk w tym... - Ricky również wstał - ..., że ona chyba nigdy niczego do mnie nie czuła - Mówiąc to uronił kilka łez, ocierając kilka podszedł do blondyna i położył swoją głowę na jego ramieniu, wtedy kompletnie się rozpłakał. L.Joe sam nie wiedział co ma powiedzieć, w lekkim zakłopotaniu założył mu swoją rękę na plecach, a drugą położył na szybie.
- Czasem zdarzają się w naszym życiu osoby, które pozostawiają po sobie bardzo bolesne rany. Tylko widzisz... - Odchylił nieco głowę przyjaciela od siebie - ... czasem te rany idzie samemu zagoić. Potrzeba ci jeszcze trochę więcej odwagi i wiary. Przytrzymał Rickyego przed sobą.
- Pomogę ci w tym. 

2 komentarze:

  1. No, teraz moge isc spokojnie spac...<3 a Ty, pisz dalej i jak o 4:30 rano bede sobie jechac autkiem, to sobie poczytam.<3 piszpiszpiszpisz! Chce dalej...<3 az mnie serduszko ukulo. ;33

    OdpowiedzUsuń