Ricky
- Więc to ona?! - Wytrzeszczał oczy ze zdziwienia Ricky - Ona jest z Ameryki?!
- Taa... - Zmieszał się przez chwilę blondyn przegryzając dolną wargę - ... dziwne co nie?
- Nie, wcale nie dziwne! - Przysiadł się bliżej przyjaciela Changhyun - Wiesz co... ona bardzo mi przypomina z wyglądu...
- No dalej, kogo? Wiem co masz na myśli... - Zawstydził się L.Joe
- ...Ciebie - Urwał na chwilę niebiesko włosy, po czym dodał ze strachem - Ale to chyba nie jest Twoja rodzina, co nie?
- Nie, nie... jasne, że nie - I znów na chwilę zamilkli. Nad nimi przeleciało kilka skowronków, a L.Joe przeciągnął swoją galerię w telefonie kilka stron dalej. Nagle zatrzymał się, spojrzał przed siebie, spojrzał na Rickyego. Znów zaczął przeszukiwać obrazy w swojej komórce, coś widocznie mu się przypomniało.
- Hyung? Czego szukasz? - Zainteresował się przyjaciel.
- Tu.. tu było takie zdjęcie...
- Ale jakie zdjęcie?!
- To... to chyba niemożliwe, że o tym zapomniałem ... - Ignorował go blondyn wciąż łapczywie ruszając palcem po ekranie - Przecież miałem to sprawdzić!
- Wiesz co, myślę, że...
- Jest! Jest... teraz muszę je tylko przybliżyć, musi być dostatecznie duże, takie abym mógł... - Wciąż mówił jakby do siebie, lecz Ricky słuchał uważnie i starał się śledzić wzrok kumpla.
- Hej, czy to nie jest lotnisko w Seoulu? - Wpatrywali się w zdjęcie, jak zahipnotyzowani - Chwila moment... - Changhyun zwrócił na coś uwagę - Przecież ta data w rogu? Ona była tutaj w wakacje?!
- Tak, była... - Starał się nie patrzeć mu w oczy L.Joe - Spotkaliśmy się wtedy kilkakrotnie, wtedy, kiedy byłem u swojej rodziny, kiedy był czas naszych rodzinnych wypadów..., nie chciałem wam o tym opowiadać.
- Ooch - Zaczął wszystko pojmować Ricky.
- Właśnie ona była moją pierwszą miłością. Poznaliśmy się jakieś 5 lat temu... - W tym momencie jakby mocniej ścisnął komórkę i wyciągnął dłoń, by poprawić swoją grzywkę, opadającą na czoło. Changhyun widząc to również wyciągnął swoją rękę i chwycił L.Joe za nadgarstek.
- Nie trzeba, twoje włosy bardzo dobrze się dziś trzymają, szkoda by było... - I urwał. Twarz L.Joe lekko się uniosła i zobaczył dwie łzy spływające po jego policzku, które automatycznie wytarł. Pociągnął szybko nosem i uśmiechnął się sztucznie w stronę Rickyego, który rozluźnij uścisk. Obydwaj spuścili głowy.
- Słuchaj, jeżeli nie chcesz mi o tym mówić, to...
- Nie, chcę. Czuję, że muszę komuś wreszcie o tym powiedzieć... - Odparł Byunghyun przewracając komórkę w dłoniach - Patrz Ricky... - Skierował sprzęt w stronę przyjaciela i wskazał jakąś drobną rzecz palcem - Widzisz to? To jest jej ręka, pamiętam jak bardzo nam wtedy zależało, żeby mieć choć jedno zdjęcie razem. I pamiętam tez, że przyrzekała mi ...- połknął ślinę - ...przyrzekała, że nie skrzyżuje palców!
- Ale tu... - Wytrzeszczył wzrok Ricky - ... ona je krzyżuje! Widzę to!
Blondyn skulił się jeszcze bardziej i prawie upuścił telefon. Przez chwilę widać było, jak wyciera coś na twarzy i nieumiejętnie poprawia koszulę.
- Tamtego dnia ustaliliśmy, że zostaniemy już tylko przyjaciółmi, obiecaliśmy sobie, że przestaniemy o to walczyć, że to bez sensu. Żadne z nas nie potrafiło już tego uratować i oboje wiedzieliśmy, że to nie przetrwa. Powiedziała, żebym jej zaufał, że jeżeli kiedykolwiek zobaczę u niej skrzyżowane palce, wtedy dopiero będę wiedział, że nie mówiła prawdy...
- To znaczy, że skłamała..., to znaczy... - Obruszył się gwałtownie Ricky i stanął nad przyjacielem - To znaczy, ze ona nadal cię kocha!
***
Robiło się późno, dochodziła 18:00, a chłopaków nadal nie było w domu. Wszyscy mieli jakieś dziwne, podminowane twarze. Cap nadal przesiadywał w swoim pokoju, Chang szwendał się gdzieś po korytarzu, a Chunji starał się uspokoić Niela, który odchodził już od zmysłów. Żaden z nich nie miał teraz pojęcia co się dzieje naprawdę. Od początku nie mieli jeszcze takich sytuacji, dlatego nie bardzo wiedzieli jak się zachować. Daniel koniecznie chciałby lecieć z pocieszeniami i pomóc im, choć nie miał pojęcia o sprawie. Wciąż trzeba było go uspokajać na nowo, aby się nie wygłupiał. Najbardziej na dumie cierpiał Jonghyun, z którym, jak się mogło wydawać Ricky był najbliżej. Właśnie teraz okazało się, że nie potrafią czasem do siebie dotrzeć. Przez to właśnie atmosfera zrobiła się nieciekawa. Nagle usłyszeli głuchy trzask, gdzieś z głębi domu.
- Przyszli?! - Wrzasnął Niel na całe gardło.
- Możliwe... Tylko proszę cię, nie odzywaj się teraz, póki oni nie zrobią tego pierwsi, nie wiemy, czy w ogóle chcą teraz z nami gadać - Przestrzegł go Chanhee. Niel widocznie się uspokoił i spojrzał smutnymi oczyma w stronę korytarza. Każdy zajął się swoimi sprawami, a chłopaki tylko pośpiesznie przeszli przez hall. Najdziwniejsze było to, że to nie L.Joe szedł z Rickym, a na odwrót.
- Czekaj, czy to nie Ricky potrzebował pomocy...? - Changjo spojrzał pytająco na Chunjiego.
- Nie wiem o co tu chodzi chłopaki... - Usiadł bezładnie na fotelu - Nie mam pojęcia...
Jak mi w ciagu najblizszych dwoch godzin nie dasz nastepnej czesci, to wiesz co Ci powiem ?!
OdpowiedzUsuńMrzyj ! -.-'
XD
Boże... Czemu ja w tym widzę YAOI!?
OdpowiedzUsuń♥
Ale podobało mi się. *w*
Pozwalam Ci pisać dalej,tak żeby jutro był nowy odcinek. *___*