Sea of Memory movie

środa, 13 marca 2013

Ricky

Lekarze byli bezsilni. Mogli korzystać tylko z prymitywnych sposobów dotarcia do pacjenta. Przed sobą miał zwykłą białą kartkę, a w ręku ołówek. Jego zadaniem było zapisywać wszystko to, co sobie przypomni. Był jednak problem, ponieważ od 3 dni nadal kartka świeciła pustkami. Zdenerwowany tym faktem podarł ją na kawałki, a ołówek rzucił gdzieś w kąt sali. Przez chwilę miał nawet nadzieje, że jego dokumenty odnajdą się i nareszcie czegoś się o sobie dowie... Jednak bez szans. Powiedzieli mu, że zostały skradzione, a policja nadal szuka sprawcy. Wczoraj pierwszy raz obejrzał się w lustrze. To dziwne, że nawet jego własny obraz go przeraża, ponieważ go nie rozpoznaje. Wciąż tkwił w tym samym miejscu, sam nawet nie wiedział, jak długo. Znał na pamięć już chyba każdy centymetr tego twardego materaca, który miał pod sobą. To było niedorzeczne, jak mógł nic nie pamiętać?! Nic, kompletnie nic. Jak to możliwe, że pamiętał tylko Kim? Pamiętał nawet to, że coś go z nią łączy, coś bliższego..., ale poza tym znów ciemność. Miał taką pustkę w głowie, że nawet nie wiedział czym ją zapełnić. Godziny mijały mu najczęściej na wgapianiu się w sufit i blade ściany. Do okna i tak nie sięgał wzrokiem. Czasem tylko z nią rozmawiał, kiedy się pojawiła. Rozmawiali, choć ciężko to chyba jednak nazwać rozmową, skoro nawet nie kojarzył faktów. Mimo tego uwielbiał to uczucie, kiedy siedziała tuż obok i trzymała go za rękę. Ostatnio nawet poczuł, że jest inna. Jakaś nerwowa? Tylko dlaczego? Coraz rzadziej przychodziła go odwiedzać. Niejednokrotnie słyszał błagania pielęgniarek, aby pojawiła się "potem". One chyba lepiej od niego wiedzą, że jej odwiedziny nic nie wskórają. Gdyby było inaczej, na pewno coś by już pamiętał... 
___________________________________________________________________________
- Wy mnie chyba nie rozumiecie?! - Krzyczał, jak opętany Ricky - To moja przyjaciółka! 
- Przyjaciółka, nie przyjaciółka, nieważne - Odpowiadała stanowczo pielęgniarka - Nie jest pan członkiem rodziny, dlatego nie mogę pana wpuścić na salę operacyjną. Proszę iść do domu, albo poczekać na korytarzu - Rzekła i zniknęła gdzieś za pierwszymi drzwiami. Changhyun oparł się o ścianę plecami i zsunął się po niej, aż usiadł. Objął głowę rękami i szlochał. Nie miał pojęcia co się dzieje, przecież jeszcze chwile temu było dobrze... no powiedzmy, że dobrze. Tak naprawdę było okropnie, nic mu się nie układało. L.Joe zniknął jak kamień w wodę i wcale się nie odzywał, Nona leży w szpitalu, pobita, nawet nie wie dlaczego, a ta dziewczyna... Znów sobie o nie przypomniał. Kim ona właściwie jest? Co od niego chce?! W tym samym momencie usłyszał jej głos.
- Co się stało?! - Sohori wyglądała na totalnie wyprowadzoną z równowagi. Oczekiwała od niego odpowiedzi, lecz Ricky milczał, jak zaklęty. Wcale nie chciał jej słyszeć. Miał wszystkiego powyżej uszu, a jej obecności szczególnie. W końcu poczuł, jak szarpie go za ramiona i wrzeszczy na cały głos.
- Pobił ją, jasne?! - Zdrętwiała - Pobił... - Znów schował głowę w dłoniach. Dziewczyna przysiadła się obok. Nogi po prostu zgięły jej się w pół, a ciało straciło siły. Słyszał, jak ciężko oddycha. 
- To moja wina... - Głos jej drżał - ...powinnam była jej słuchać, powinnam była nie kłamać... - Ciągnęła.
- O czym ty mówisz do cholery?! - Zareagował zrezygnowany Changhyun - Zjawiasz się, nie wiadomo skąd, wygadujesz jakieś rzeczy, o których nie mam pojęcia, a na końcu przychodzisz tu, żeby się tłumaczyć?! Komu?! - Wrzeszczał rozgoryczony.
- Ja.. ja... - Nie mogła powstrzymać łez - ...przepraszam! - Ujęła szybko i wybiegła. 
___________________________________________________________________________
- ... i  wtedy właśnie się poznaliśmy. Przypominasz to sobie? - Kim patrzyła na blondyna błagalnym wzrokiem. Z nadzieją, że może wreszcie nie zaprzeczy. Nic z tego. Pokręcił głową i odwrócił ją w przeciwną stronę ze złością. Dziewczyna spuściła wzrok i zacisnęła pięści. Spojrzała na niego z czułością i chwyciła za rękę. 
- Nie możesz się jeszcze poddawać...- Mówiła z przekonaniem, w które chyba nie wierzyła - ... nie możesz... - Wyczekiwała, aż odpowie, lecz on nawet na nią nie spojrzał. Uścisk rozluźnił się, a ona znów poczęła oglądać własne stopy. 
- To bez sensu - Odparł nareszcie, siadając na łóżku - Minął tydzień, a ja nawet nie wiem co tutaj robię!
- Przecież ci mówiłam, miałeś wypadek... 
- Wypadek, wypadek... - Wstał na nogi i podszedł do okna. Obejrzał się za siebie i spojrzał jej w oczy. Musiał się jakoś uspokoić, a jej widok tak właśnie na niego działał. Kim poczuła, że chce do niego podejść, lecz nagle usłyszała dźwięk telefonu. Sięgnęła po torebkę po czym wbiła wzrok w L.Joe, który automatycznie odwrócił się tyłem. 
- Przepraszam... - Rzekła dość oschle. Odebrała i wyszła z sali. 
Byunghyun w przypływie nieopanowanej złości chwycił za stojący na parapecie wazon z kwiatami i rzucił nim o ścianę na przeciwko. Kawałki szkła potoczyły się po podłodze, a woda rozlała na całej powierzchni. Dobrze wiedział, że znowu do niej dzwonił. Czuł, że kogoś ma i dlatego tak często jej przy nim nie ma. Nie był głupi, wszystko było dla niego zbyt jasne. 
- Co tu się stało...? - Spytała otworzywszy ostrożnie drzwi do sali - Kwiaty, które ci dziś przyniosłam... 
- Weź je sobie.
Myślała, że się przesłyszała.
- Co takiego?
- A najlepiej będzie, jeżeli już do niego pójdziesz - Stał wciąż przy swoim Byunghyun.
- Nie rozumiem...- Odparła z zakłopotaniem Kim - dzwoniła do mnie koleżanka z pracy, pytała się czy...
- Nie ściemniaj - Spojrzał na nią wzrokiem, który przyprawia o ból - Wiem, że mnie okłamujesz, tylko nadal nie wiem, czy robisz to z litości, czy dlatego, że boisz się powiedzieć prawdy. 
Milczała. Przejrzał ją. 
- Myślałaś, że nie wiem? Że tego nie widzę?! - Podszedł do łóżka i położył się - Wyjdź.
Kim otworzyła usta i nie mogła zebrać się w sobie, aby odpowiedzieć.
- Proszę - Uronił łzę - Wyjdź. 
____________________________________________________________________________
- Nie, nigdzie nie idę! Zostaję tu z Tobą czy tego chcesz, czy nie! Słyszysz?! - Mówił jak najęty Ricky.
- Proszę, nie odstawiaj scen! Przecież widzisz, że nic mi nie jest! - Panoszyła się w łóżku szpitalnym Meidi, pokazując mu rękami miejsca skaleczenia - Widzisz?! To nic takiego! 
- Nie rozumiem, jak on mógł ci to zrobić! Przecież to potwór! 
- Ty niczego nie rozumiesz... - Wbiła głowę w poduszkę dziewczyna.
- To mi wytłumacz! - Przysiadł się obok niej i prawie odchodził od zmysłów Changhyun.
- Dlaczego mam ci tłumaczyć coś, co i tak ciebie nie dotyczy?! 
- Jak to nie dotyczy?! - Wzburzał się co chwila chłopak. 
- Właściwie całe moje życie cię nie dotyczy... - Odwróciła głowę Nana i dokończyła - ... nigdy cię nie dotyczyło.
- Mogę wiedzieć co ty wygadujesz? Jak to nigdy?! 
- A czy ja mogę wiedzieć co ty robisz? Włazisz z butami do mojego życia, zjawiasz się w firmie jak gdyby nigdy nic i przynosisz jakieś nic nie znaczące starocie! 
- Te nic nie znaczące starocie to nasza jedyna pamiątka... - Rzekł cicho Ricky, prawie dusząc się własnymi słowami. Oboje spuścili wzrok. Poczuł, że to do niczego nie prowadzi, dlatego przeszedł do sedna.
- Chcę wiedzieć tylko jedno... - Czuł, że zaraz nie wytrzyma z własnymi emocjami - ... czy ty naprawdę już nic do mnie nie czujesz? 
Zapadła głucha cisza. Dziewczyna wyglądała na zdziwioną tym pytaniem, a jednocześnie była bardzo zdenerwowana. Chyba nawet nie zastanawiała się długo.
- Nie - Rzuciła gdzieś przez ramię, opadła na poduszkę i przekryła się kocem - Mógłbyś już iść? Chcę zostać sama...
Nawet nie musiała prosić, Ricky wyszedł od razu.

2 komentarze:

  1. wybaczysz mi dziś, że nie skomentuję dzisiaj tą część tylko serduszkiem ? ... bo ona jest cudowna... i tak długo na nią czekałam ;_;
    i L.Joe...... ;___; nie pamięta nic</33
    ale....
    ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE NIE NIE NIE!!
    Dlaczego to się sypie! KLEJU! TAŚMY! CZEGOKOLWIEK!
    T_T Wracaj tam i nie wychodź! To się tyczy obojga! ;__;

    OdpowiedzUsuń