Łakoma Miłość <3
Płatki Śniadaniowe
Był letni
poranek, Alex jak zwykle budziła się dość późno. Słońce prześwitywało właśnie
przez jasne zasłony w oknach i nie dawało jej spać. Jakby krzyczało w jej
stronę, by wreszcie ruszyła się z łóżka. Prawdopodobnie było już po 11:00,
dziewczyna jednak natychmiast bardziej nasunęła kołdrę na głowę. Zza drzwi
pokoju dochodziły głosy jej mamy:
- Alex!
Wstawaj, wiesz która już godzina?! Znów chcesz wstać tak późno?!
W pokoju
nadal panowała cisza. Nikt się nie odezwał, dlatego też trzeba było wtargnąć
bez uprzedzenia, dokładnie tak, jak to ma w zwyczaju pani Henderson. Bach!
Otworzyły się jasnobrązowe wrota pokoju. W tym samym czasie ciemnowłosa postać,
oplątana własnym nakryciem zleciała z łóżka, niczym kilkugramowy kamień z
urwiska. Robiąc przy tym wiele hałasu i zamieszania, krzyczała w niebogłosy.
- Mamo!!!
Możesz przestać mnie budzić w ten sposób?! Przecież są wakacje… choć raz
chciałam się porządnie wyspać!
- Wyspać
się?! Wczoraj mówiłaś to samo, przedwczoraj również, dziś chcesz mi wcisnąć tę
samą śpiewkę?
- Yhym… -
Dało się usłyszeć mruczenie zza pościeli.
- Ech!
Nieważne, nie pozwolę ci tyle spać, koniec kropka, za chwilę widzę cię na
śniadaniu!
I wyszła. W
pokoju znów na chwilę było cicho, jak makiem zasiał. Alex bezwładnie wstała z
twardej i zimnej podłogi. Cudem odkopała się z materiałów i usiadła po turecku
koło swojej szafy.
- Totalnie
nie mam pomysłu, w co mogłabym się dzisiaj ubrać… Może to? – Spojrzała na
fioletową jedwabną koszulę w kratkę – E tam, i tak mi wszystko jedno!
Gdy wreszcie doszła do siebie, po cichu
zeszła po schodach do kuchni. Pani Henderson już nie było, prawdopodobnie
wyjechała już do pracy, na popołudniową zmianę. Mama Alex jak zwykle zostawiła
jej na patelni jajecznicę ze szczypiorkiem, a obok tego pieniądze i karteczkę: Zakupy…
- No ładnie…
- Odrzekła w duchu i spojrzała na opustoszałe wnętrze lodówki, a następnie na
obszernie zapisaną karteczkę – Faktycznie przydałoby się ją trochę uzupełnić.
W pośpiechu
zabrała się za pałaszowanie jajecznicy i picie kakao. Przygotowała sobie
jeszcze kilka reklamówek i większych toreb, by wszystko co potrzebne, mogła bez
większych problemów dostarczyć do domu. Wybiegając na podwórko zahaczyła
wszystko o rower, wsiadła na niego, podłączyła słuchawki i ruszyła przed siebie do najbliższego
hipermarketu. Kiedy słuchała muzyki, droga do sklepu wydawała się o wiele
krótsza, poza tym nie lubiła się z nią na dłużej rozstawać. Minęła kilka ulic,
ścieżek i zakrętów, aż wreszcie dotarła na miejsce. Ludzi, jak zwykle chmara,
ruch jest tutaj niesamowity w sobotę. I nic dziwnego, skoro mieszka się w takim
mieście. Pełno ludzi, których nie znasz, pełno samochodów, które na każdym
kroku wręcz pragną cię rozjechać i pełno ulic, abyś nie znając drogi, mógł ławo
się zgubić. Po prostu Poznań. Alex z trudem starała się przecisnąć rowerem pod
same drzwi sklepu. W takie dni, to jak wyzwanie. Zwinnie zaczepiła rower
zamkiem szyfrowym i udała się po koszyk. Nie tracąc więcej zbędnego czasu
weszła do Lidl’a, od razu udając się w stronę nabiału.
Pod koniec zakupów zawsze szła po najświeższą
prasę, jednakże pech chciał, aby właśnie dziś wykupiono wszystkie egzemplarze.
W takim razie nie pozostało jej nic innego, jak tylko udać się bezpośrednio do
jednej z kas. Gdy stanęła w kilku metrowej kolejce, ciągnącej się, jak nitki
makaronu, nagle stanął za nią niewysoki, jasnowłosy chłopak. Tak naprawdę nic
szczególnego, w takim miejscu, jak to, po prostu nie idzie się opędzić od
towarzystwa. Przed Alex, na szerokiej taśmie piętrzyła się góra jedzenia. Masa paczuszek,
konserw i słoików z dżemem, które jej mama je nałogowo. Dziewczyna wyciągała
już resztę rzeczy z koszyka, kiedy nagle wszystkie paczki z chrupkami i kaszą
runęły na podłogę, pod jej nogi.
- O mamo…
Nie zwracając
uwagi na ludzi w kolejce, którzy starali się zrobić z tego nie lada sensacje,
bez emocji zaczęła podnosić zakupy. Im szybciej się z tym upora i stąd wyjdzie,
tym lepiej. Ku zdumieniu, na chwilę poczuła coś ciepłego, spoczywającego na jej
ręce. Gwałtownie się odwróciła i znów ujrzała tego niepozornego chłopaczka,
właśnie trzymał jej rękę w swojej. To było miłe, zaskakująco miłe. Jednak
wreszcie się ocknęła.
- Chyba ci to
upadło… - powiedział niespodziewanie blondyn, podając jej paczkę płatków
śniadaniowych.
Nie
powiedział w prawdzie nic niezwykłego, ale zabrzmiało to co najmniej jak
oświadczyny. Przez chwilę stała, jak osłupiała skierowana w jego stronę i
pewnie stałaby tak do jutra, gdyby nie kasjerka.
- To
wszystko?
-…aa, tak! I
niech pani policzy jeszcze te płatki…- Odparła, podając jej zgubę, myślami
wracając do znalazcy.
- 57,23 zł.
Alex zatkało.
Mama dała jej za mało pieniędzy. W nerwach zaczęła się zastanawiać co powinna
zrobić, przecież głupio jej będzie się przyznać, przy takiej ilości zakupów, że
nie jest zdolna za wszystko zapłacić. W końcu ją oświeciło.
- W takim
razie niech pani nie wlicza tych płatków, zapłacę za resztę – Wybroniła się w
porę.
Tak jak
przypuszczała, teraz była wstanie zapłacić i spokojnie odejść od zmęczonej
kasjerki. Aby nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi, pędem pakowała
produkty do siatek, ukradkiem obserwując swojego ‘śniadaniowego’ kolegę.
Właśnie płacił za swoje zakupy.
- I jeżeli
można, niech pani to doliczy – Wskazał palcem na paczuszkę, którą kobieta przed
chwilą odłożyła za ladę.
‘To chyba jakiś
mało śmieszny żart’ pomyślała w duchu, w końcu gdzie na świecie dzieją się
takich rzeczy? W takim razie co ma teraz zrobić? Odejść i udawać, że niczego
nie słyszała? To jak pytanie za milion dolarów, jeżeli się pomyli, po prostu
będzie żałować. Nie czekała długo.
Odwróciła się
na pięcie z siatkami w rękach i znów spotkała się z jego wzrokiem.
- Trzymaj.
Powiedzmy, że to taka drobna przysługa – Rzekł chłopak, wkładając jej
nieszczęsne płatki do zielonej eco torby.
- Aaa… tak,
dzięki – W lekkim szoku odpowiedziała Alex – nie musiałeś…
- Ale
chciałem – Uśmiechnął się szeroko.
W takich
momentach ciężko jest mówić cokolwiek, po prostu ten uśmiech powala na nogi.
Stała tak, niczym wariatka, wpatrując się maślanymi oczami w jego proste, białe
zęby. Na chwilę ‘wyłączyła’ myślenie i zapomniała o całym bożym świecie. Gdy
się obudziła z pięknego snu, ten młody, przystojny facet właśnie zapisywał jej
swój numer na torebce płatków.
- Jeżeli
będziesz jeszcze potrzebowała pomocy, to jestem pod telefonem!
- Usłyszała
gdzieś za swoimi plecami. Odchodzący w dali blondyn, wyglądał na szczęśliwego,
widocznie lubi pomagać innym. ‘To urocze, że taki ktoś, jak on, wpadł właśnie
na mnie…’ znów bujała w obłokach. Lecz trzeba było wreszcie zejść na ziemię, by
zawieźć do domu zawartość świecącej pustkami lodówki. Szybko wydostała się ze
sklepu i z cudem zapakowała się na drogę. ‘Tylko…jaki ja miałam kod przy tym
zamku?”…
Mlekołak
- Chciałabym
się o coś zapytać…
- Tak?
- …czy, czy
ty masz dziewczynę?!
- Nie, dlaczego
pytasz?
- Bo ja, ja
chciałabym…się z tobą umówić!
- Tak, a ja
zamienię się w Britney Spears i zatańczę macarenę w spódniczce z trawy!
- CO?!
Przed oczami
Alex ukazała się nagle rozmazana postać jej młodszego brata, Damiana.
- Co ty
siostra za brednie z rana wygadujesz?
- Jakie
znowu brednie smarkaczu?!
Młody, nie
zważając na roztargnienie dziewczyny, podszedł do niej ostrożnie, niczym
myśliwy do swej zwierzyny i chwycił za ramię.
- Słuchaj,
nie chcę być niemiły, ale jesteśmy rodziną, myślę, że zasługujesz na kogoś lepszego
niż ja!
- Spadaj! –
Oburzona warknęła w jego stronę i przykryła się kocem po sam czubek głowy.
- Wariatka…
- Dodał rozbawiony, jak najlepszą komedią i wyszedł.
Alex w tym
czasie opadła złość na brata, wreszcie jej świat stawał się barwniejszy.
Wreszcie miała o kim myśleć i fantazjować. To coś, jak totalne zadłużenie, tej
nocy przyśniło jej się chyba wszystko: jego włosy, jego oczy, uśmiech… Po
prostu żyć nie umierać. Kiedy w końcu zorientowała się, że ma drobne problemy z
oddychaniem pod nakryciem, wysunęła głowę i oparła ją o ramę łóżka. Uśmiechając
się sama do siebie, zaczęła dobierać rzeczy. ‘Chwila, moment!’ – Zerwała się
nagle i jak oparzona zaczęła szukać komórki pod poduszką. W końcu skoro miała
już jego numer, bardzo łatwo będzie jej nawiązać z nim kontakt. ‘Bingo!’ –
Pomyślała i zbiegła, jeszcze w piżamie, po schodach do obszernej kuchni. W owym
pomieszczeniu, przy stole jadalnym siedział nie kto inny, jak jej kochany
ojciec. Właśnie dopijał resztki kawy, doczytując ostatnie rubryki w ‘gazecie
porannej’.
- O, nasza
gwiazda się obudziła!
- Dzień
dobry… - Rzuciła gdzieś pośpiesznie, od razu przechodząc do czynu. Zdążyła
tylko dobiec do dolnej szafki, koło zlewu.
- Zaraz! A
coś Ty taka żywa?!
- Ja? Żywa?
– Odpowiadała pytaniem na pytanie, starając się otworzyć drzwiczki.
- To do
ciebie niepodobne. Już zgłodniałaś?
- Tak, to
znaczy… nie…- Motała się coraz bardziej.
- Siadaj no
tu…
‘No to się
zaczyna’ Alex posłusznie wycofała się ze swoich zamiarów i usiadła naprzeciw.
- Co tam u
ciebie córeczko? Coś mało ostatnio ze sobą rozmawiamy…
‘A co to ma
być?! Nagły przejaw opieki rodzicielskiej?! Akurat teraz?! ‘
- Eee… nic
ciekawego tatusiu. Przyszłam zrobić sobie śniadanie.
- Więc
wszystko gra?
- Tak,
wszystko gra, czy mogłabym…
- W takim
razie Damian musiał się pomylić – Zaśmiał się beztrosko, spoglądając w stronę
nadchodzącego syna.
- Nie, ona
naprawdę się z kimś umawia, tato! Wiem co słyszałem!
- Zamknij
się głupku… - Mamrotała przez zęby.
- Ech, ta
dzisiejsza młodzież –Westchnął, jakby sam do siebie pan Henderson, sięgając
przy tym po swoją czarną aktówkę – Tylko pamiętaj Alex, przed twoim tatą się
nic nie ukryje! – Dodał w przelocie i wyszedł z domu.
Tymczasem
Damian, uśmiechnięty od ucha do ucha smarował kanapki na śniadanie. Mordercze
spojrzenie siostry wcale mu nie przeszkadzało, a nawet bardziej
satysfakcjonowało. To była tylko kwestia sekund, aż wreszcie wybuchnie, wstanie
od stołu i zdzieli go szybciej, niż zdąży uciec.
- Chyba
zdajesz sobie sprawę z tego, że już jesteś martwy, prawda?
- Akurat,
nic mi nie zrobisz!
- Założymy
się?! – Rwała się z krzesła.
- Jasne, w
końcu to ja mam nad tobą przewagę…
- Jaką
przewagę znowu?! Co ty gadasz?!
- A taką! –
Zaczął wymachiwać jej torebką płatków śniadaniowych przed nosem.
- Co?! Skąd
ty to… Oddawaj!!! – Rzuciła się na niego niczym zwierzyna.
- Przecież
to tylko ‘mlekołaki’, uspokój się! – Nabijał się dalej Damian – Aż dziwne, że
tak nagle nabrałaś na nie ochoty…
- Uważaj, bo
jak przypadkiem usunę kilka leveli z mojego komputera…
- Jakich
leveli?! – Zerwał się natychmiast, a torebka zatrzymała się w powietrzu.
- Nie wiesz
jakich? A ja wiem… to co, kompromis? Płatki za grę? – Wycwaniła się Alex.
- No nie… -
Poddał się Damian
- O tak! No
dalej, do mnie te płatki, raz, raz! – Przywołała go do siebie wymownym ruchem
dłoni – I nie myśl sobie, że ze mną można tak pogrywać!
- Ale
wiesz…, że prędzej czy później i tak się dowiedzą!
- A Ty skąd
wiesz?! Co?! Może wcale nikogo nie ma!
- Tak, a ten
numer napisał się sam…
- Mówił Ci
już ktoś, że jesteś zbyt pyskaty? – Spytała Alex, zręcznie zakrywając numer -
Lepiej przestań interesować się moim życiem prywatnym, bo ja zacznę interesować
się tym co masz na komputerze!
Odparła z
przewagą w głosie i dość skrępowana, weszła po schodach niosąc torebkę płatków
w ramionach. Czuła się co najmniej dziwnie, wiedziała, że jej tata to urodzony
kawalarz, ale on akurat na dobrych żartach się znał. Była świadoma tego, że
może faktycznie zacząć coś podejrzewać, nie mniej jednak równie dobrze mógł
sobie z tego nic nie zrobić. ‘Miej młodszych braci, staraj się zachować coś dla
siebie’. Gdy wreszcie znalazła się w pokoju z ulgą zamknęła za sobą drzwi i
oparła się o nie, ciężko oddychając. Otrząsnęła się nieco i usiadła na łóżku
pełnym poduszek. Wreszcie miała go przy sobie, jego numer. Nareszcie mogła go w
spokoju zapisać, bez wścibskich podglądaczy. ‘Jakby go tu… zapisać?’ Dumała
przez dłuższą chwilę. ‘Wiem…- ;mlekołak; -‘ Zapisała w swoim telefonie,
ubolewając, że nie wpadła na nic bardziej błyskotliwego i oryginalnego.
Nieważne, ważne, że nikt niepowołany nie będzie wiedział o kogo chodzi. Teraz
kiedy miała już wszystko, by móc skontaktować się z płatkowym adoratorem, wnet
zabrakło jej odwagi. Ręce mimowolnie zaczęły jej się trząść, a nogi przebierać
na jej podłodze. ‘Niby co mam mu napisać? Śniłeś mi się, to chyba
przeznaczenie!?’ Jasne, że nie, w końcu te teksty powinny być dawno zapisane w
księgach archaizmów literackich. Pustka, kompletna pustka w głowie. Tak wiele
by się chciało napisać, a tak mało sensownych słów. Tak mało odwagi…
Przyjaciel nie sługa
Park miejski, popołudnie, około godziny
17:00. Alejka drzew lipowych. Alex siedziała właśnie na jednej z ławek przy
głównej ścieżce, razem z jej najlepszą przyjaciółką Matyldą, popijając
truskawkowego szejka z kostkami lodu, śmiały się i obgadywały ludzi
przechadzających się w pobliżu.
- Ej, spójrz
na niego! Jakby zaspał na nocną zmianę!
- Przestań,
pewnie żona mu uciekła z domu i szuka kolejnej!
-
Chacha…Zabawne, z taką postawą pewnie szybko nikogo nie znajdzie! – Nabijała
się towarzyszka – A tam, widzisz tą babcię?!
- Gdzie?
Jaką znowu babcię?!
- No tam! –
Wskazała ukradkiem przez ramię Matylda – Jakiego ma przystojnego wnuka!
- Wnuka?
Przecież nie ma pewności… - Przyjrzała się uważniej i zamarła.
- A może
podejść i zagadać? Co Ty na to?
Alex
milczała, jak grób. Widać było, że coś nieźle ją zatkało, na chwilę nawet
przestała się ruszać.
- Ej! Co z
robą?! – Szturchnęła ją porządnie przyjaciółka.
- Ten
chłopak! TEN CHŁOPAK!!! – Zaczęła wrzeszczeć niczym opętana, gwałtownie łapiąc
się ramion Matyldy – TO ON!!!
- Jaki znowu
‘on’ ?! – Wrzasnęła równie głośno.
Nie zważając
na pytanie kumpeli, natychmiast ruszyła w pogoń za swym blond marzeniem, mając
nadzieję, że daleko mu nie ucieknie. W końcu szedł ze swoją babcią, nie mogliby
więc odejść daleko. Alex stanęła na środku parku, przy dużej choince. ‘Cholera,
nie widzę go!’ Obejrzała się jeszcze kilka razy za siebie, na boki, wreszcie
dookoła na pięcie, cudem nie wywracając orła. ‘No nie! Przecież przed chwilą,
dosłownie kilka minut temu…JEST!’ Ożywiła się i podbiegła do starszej pani w
lawendowej sukience i stojącego obok ‘płatkowego wybawiciela’.
- Dzień…
dzień dobry! – Wydyszała z trudem Alex – Piękną mamy dziś pogodę, prawda?
Starsza pani
wyglądała na niewzruszoną, nie spojrzała na nią nawet kątem oka, można powiedzieć, że śmiało ją zignorowała.
- Nie martw
się, i tak cię nie słyszy… - Odezwał się tym razem uroczy chłopak – To ty,
prawda?
Znów
uśmiechał się tak szczerze, jak w sklepie. Oczy mu błyszczały, a Alex nawet nie
przejęła się tym, co powiedział wcześniej. Po prostu stała tak samo sztywno i
wgapiała się w jego twarz, jak w obrazek. ‘Boże, dziękuję Ci, że mogłam go
jeszcze spotkać…’ myślała w duchu.
- Tak… -
Poczerwieniała.
- Rozumiem,
że wszystko u ciebie w porządku, bo moja skrzynka odbiorcza świeci pustkami.
- Nie miałam
jeszcze…
Zanim jednak
Alex zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, jego babcia nagle zwróciła na nią swoją
uwagę. Spojrzała się w jej stronę, przejrzała ją od góry do dołu, po czym
wymownie spojrzała w stronę wnuczka. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i
poklepała go po barku.
- Acha
cha…Babciu to nie tak… - Kręcił głową blondyn, po czym zwrócił się do
dziewczyny – Moja babcia myśli, że jesteś moja sympatią...
Znów uroczo
się uśmiechał, być może był trochę bardziej zakłopotany i również czerwieniał
na policzkach.
- Nie
wszystko da się jej czasem wytłumaczyć, za to rozumie więcej niż ktokolwiek
inny – Dodał obejmując starszą panią.
- Widać, że
jest ci bliska – Powiedziała to tak cicho i bezbronnie, jak jeszcze nigdy.
- Tak,
bardzo. Właśnie spieszymy się do domu, muszę odnieść jej zakupy – Wskazał na
siatki, które trzymał z prawej strony.
- Aaa, tak,
jasne. W takim razie już dłużej was nie zatrzymuję – Odparła i ruszyła w
przeciwnym kierunku.
- Poczekaj!
Mam prośbę…Mogłabyś czasem napisać do mnie, od tak, po prostu? Nawet jeżeli nie
będzie problemu, z którym będę musiał się uporać?
Alex nic mu
już nie odpowiedziała. Po prostu uśmiechnęła się najszerzej, jak mogła,
zarzuciła włosami i uniosła w górę telefon.
- To na
razie! – Usłyszała w dali jego głos.
Serce biło
jej tysiąc razy na sekundę, a w brzuchu rozgrywała się właśnie III wojna
światowa. Jak ona mogła w ogóle tam podejść? Jakim cudem udało jej się nie
wyjść na kompletną wariatkę? Jak to się stało, że akurat dzisiaj tu szedł,
akurat teraz, kiedy ona też tu była?! W głowie roiło się od pytań. Nagle wśród
plątaninę myśli wpadła Matylda.
- Ludzie,
gdzieś ty była, wyleciałaś za tym chłopakiem, jak Filip z konopi!
- Daj
spokój, po prostu… tak wyszło.
- Poza tym
nie rozumiem jaki ‘on’. Kompletnie nic nie rozumiem!
- …no ON…
-Uśmiechnęła się tajemniczo Alex, mimowolnie wyprzedzając przyjaciółkę krokiem.
- Ej!
Wytłumaczysz mi to, czy nie?! Ten blondyn też Ci się podoba?
Alex
wyglądała jak jeden wielki burak, kręciła głową i podskakiwała z radości.
-
Wiedziałam… jak zwykle! Przecież to ja pierwsza go zauważyłam!!!
- Nie…-
Uśmiechnęła się ponownie w jej stronę – To on pierwszy mnie zauważył…
- Że co!?
Ale jak..? Moment… - Matylda zaczęła łączyć wątki w głowie. Wygląda przy tym
bardzo zabawnie, macha wtedy palcami w prawo i lewo, a na dodatek otwiera
buzię, jakby mówiła sama do siebie.
- HEJ! TO
BYŁ ON, PRAWDA?! – Wrzeszczała identycznie, jak wcześniej.
- Zamknij
się! – Szczelnie przysłoniła jej buzię swoją ręką Alex – Przecież on nadal musi
być gdzieś w pobliżu, na pewno cię usłyszy...
- Ty to masz
szczęście… nie mówiłaś, że jest taki ładny…
- Jak to
nie?! Przecież opowiadałam ci to w szczegółach!
- No tak…
ale myślałam, że tylko wyolbrzymiasz fakty – Skuliła się rozczarowana.
- Czyżbyś
nie wierzyła mi na słowo?! – Uniosła się na nią momentalnie.
- Co
ty…wiesz, że dobrze ci życzę, nie? – Zapytała cicho w jej stronę Matylda
- Yhym…Ale co
w związku z tym? – Podskakiwała, jak na sprężynach.
-…ale i tak
nie mogę się z tym pogodzić.
Alex
przystanęła, podeszła do skruszonej towarzyszki.
- Z czym ty
znowu nie możesz się pogodzić?!
- Wiesz, że
on też mi się podoba.
- Chwila
moment, do czego ty zmierzasz?! – Złość rosła jej w oczach.
- Chciałabym
do niego zagadać…, myślisz, że mam jakieś szanse?
‘Zaraz,
zaraz! Jakie szanse! To JA mu się podobam i to JA dostałam od niego numer
telefonu. To JA dostałam też te cholerne płatki od losu i nie pozwolę, by ktoś
mi to teraz zepsuł!’
- Wiadomo,
że masz…- Przełknęła ślinę - …szansę… Dlaczego by nie… - Poczuła, jak urywa jej
się głos.
- Myślisz?!
– W oczach Matyldy zaświeciły się żarówki nadziei – W takim razie co mam
zrobić, żeby się z nim skontaktować?!
- … mogę
podać ci jego numer, jeżeli tak bardzo chcesz… - Miała wrażenie, że zaraz się
rozpłacze.
- Naprawdę?!
Jesteś cudowna, najlepsza, wspaniała! – Wykrzykiwała uradowana przyjaciółka,
wieszając się jej na szyi.
- Tak… wiem…
- Posmutniała.
___________________________
Muszę być głupia, ze to wystawiłam XD Ale to moja przyszła książka <3 .... ;)
Zamawiam egzemplarz z autografem!! <3
OdpowiedzUsuń*Q*
To kiedy ją wydajesz? O_O
... Nie wiem :D Zażartowałam trochę. Może sama coś druknę i Ci podrzucę :D
OdpowiedzUsuńJa też chcę egzemplarz z autografem~! *___*
OdpowiedzUsuń