Sea of Memory movie

sobota, 3 listopada 2012

Trochę inne opowiadanie :)

Łakoma Miłość <3

Płatki Śniadaniowe

Był letni poranek, Alex jak zwykle budziła się dość późno. Słońce prześwitywało właśnie przez jasne zasłony w oknach i nie dawało jej spać. Jakby krzyczało w jej stronę, by wreszcie ruszyła się z łóżka. Prawdopodobnie było już po 11:00, dziewczyna jednak natychmiast bardziej nasunęła kołdrę na głowę. Zza drzwi pokoju dochodziły głosy jej mamy:
- Alex! Wstawaj, wiesz która już godzina?! Znów chcesz wstać tak późno?!
W pokoju nadal panowała cisza. Nikt się nie odezwał, dlatego też trzeba było wtargnąć bez uprzedzenia, dokładnie tak, jak to ma w zwyczaju pani Henderson. Bach! Otworzyły się jasnobrązowe wrota pokoju. W tym samym czasie ciemnowłosa postać, oplątana własnym nakryciem zleciała z łóżka, niczym kilkugramowy kamień z urwiska. Robiąc przy tym wiele hałasu i zamieszania, krzyczała w niebogłosy.
- Mamo!!! Możesz przestać mnie budzić w ten sposób?! Przecież są wakacje… choć raz chciałam się porządnie wyspać!
- Wyspać się?! Wczoraj mówiłaś to samo, przedwczoraj również, dziś chcesz mi wcisnąć tę samą śpiewkę?
- Yhym… - Dało się usłyszeć mruczenie zza pościeli.
- Ech! Nieważne, nie pozwolę ci tyle spać, koniec kropka, za chwilę widzę cię na śniadaniu!
I wyszła. W pokoju znów na chwilę było cicho, jak makiem zasiał. Alex bezwładnie wstała z twardej i zimnej podłogi. Cudem odkopała się z materiałów i usiadła po turecku koło swojej szafy.
- Totalnie nie mam pomysłu, w co mogłabym się dzisiaj ubrać… Może to? – Spojrzała na fioletową jedwabną koszulę w kratkę – E tam, i tak mi wszystko jedno!
  Gdy wreszcie doszła do siebie, po cichu zeszła po schodach do kuchni. Pani Henderson już nie było, prawdopodobnie wyjechała już do pracy, na popołudniową zmianę. Mama Alex jak zwykle zostawiła jej na patelni jajecznicę ze szczypiorkiem, a obok tego pieniądze i karteczkę: Zakupy…
- No ładnie… - Odrzekła w duchu i spojrzała na opustoszałe wnętrze lodówki, a następnie na obszernie zapisaną karteczkę – Faktycznie przydałoby się ją trochę uzupełnić.
W pośpiechu zabrała się za pałaszowanie jajecznicy i picie kakao. Przygotowała sobie jeszcze kilka reklamówek i większych toreb, by wszystko co potrzebne, mogła bez większych problemów dostarczyć do domu. Wybiegając na podwórko zahaczyła wszystko o rower, wsiadła na niego, podłączyła słuchawki  i ruszyła przed siebie do najbliższego hipermarketu. Kiedy słuchała muzyki, droga do sklepu wydawała się o wiele krótsza, poza tym nie lubiła się z nią na dłużej rozstawać. Minęła kilka ulic, ścieżek i zakrętów, aż wreszcie dotarła na miejsce. Ludzi, jak zwykle chmara, ruch jest tutaj niesamowity w sobotę. I nic dziwnego, skoro mieszka się w takim mieście. Pełno ludzi, których nie znasz, pełno samochodów, które na każdym kroku wręcz pragną cię rozjechać i pełno ulic, abyś nie znając drogi, mógł ławo się zgubić. Po prostu Poznań. Alex z trudem starała się przecisnąć rowerem pod same drzwi sklepu. W takie dni, to jak wyzwanie. Zwinnie zaczepiła rower zamkiem szyfrowym i udała się po koszyk. Nie tracąc więcej zbędnego czasu weszła do Lidl’a, od razu udając się w stronę nabiału.
  Pod koniec zakupów zawsze szła po najświeższą prasę, jednakże pech chciał, aby właśnie dziś wykupiono wszystkie egzemplarze. W takim razie nie pozostało jej nic innego, jak tylko udać się bezpośrednio do jednej z kas. Gdy stanęła w kilku metrowej kolejce, ciągnącej się, jak nitki makaronu, nagle stanął za nią niewysoki, jasnowłosy chłopak. Tak naprawdę nic szczególnego, w takim miejscu, jak to, po prostu nie idzie się opędzić od towarzystwa. Przed Alex, na szerokiej taśmie piętrzyła się góra jedzenia. Masa paczuszek, konserw i słoików z dżemem, które jej mama je nałogowo. Dziewczyna wyciągała już resztę rzeczy z koszyka, kiedy nagle wszystkie paczki z chrupkami i kaszą runęły na podłogę, pod jej nogi.
- O mamo…
Nie zwracając uwagi na ludzi w kolejce, którzy starali się zrobić z tego nie lada sensacje, bez emocji zaczęła podnosić zakupy. Im szybciej się z tym upora i stąd wyjdzie, tym lepiej. Ku zdumieniu, na chwilę poczuła coś ciepłego, spoczywającego na jej ręce. Gwałtownie się odwróciła i znów ujrzała tego niepozornego chłopaczka, właśnie trzymał jej rękę w swojej. To było miłe, zaskakująco miłe. Jednak wreszcie się ocknęła.
- Chyba ci to upadło… - powiedział niespodziewanie blondyn, podając jej paczkę płatków śniadaniowych.
Nie powiedział w prawdzie nic niezwykłego, ale zabrzmiało to co najmniej jak oświadczyny. Przez chwilę stała, jak osłupiała skierowana w jego stronę i pewnie stałaby tak do jutra, gdyby nie kasjerka.
- To wszystko?
-…aa, tak! I niech pani policzy jeszcze te płatki…- Odparła, podając jej zgubę, myślami wracając do znalazcy.
- 57,23 zł.
Alex zatkało. Mama dała jej za mało pieniędzy. W nerwach zaczęła się zastanawiać co powinna zrobić, przecież głupio jej będzie się przyznać, przy takiej ilości zakupów, że nie jest zdolna za wszystko zapłacić. W końcu ją oświeciło.
- W takim razie niech pani nie wlicza tych płatków, zapłacę za resztę – Wybroniła się w porę.
Tak jak przypuszczała, teraz była wstanie zapłacić i spokojnie odejść od zmęczonej kasjerki. Aby nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi, pędem pakowała produkty do siatek, ukradkiem obserwując swojego ‘śniadaniowego’ kolegę. Właśnie płacił za swoje zakupy.
- I jeżeli można, niech pani to doliczy – Wskazał palcem na paczuszkę, którą kobieta przed chwilą odłożyła za ladę.
‘To chyba jakiś mało śmieszny żart’ pomyślała w duchu, w końcu gdzie na świecie dzieją się takich rzeczy? W takim razie co ma teraz zrobić? Odejść i udawać, że niczego nie słyszała? To jak pytanie za milion dolarów, jeżeli się pomyli, po prostu będzie żałować. Nie czekała długo.
Odwróciła się na pięcie z siatkami w rękach i znów spotkała się z jego wzrokiem.
- Trzymaj. Powiedzmy, że to taka drobna przysługa – Rzekł chłopak, wkładając jej nieszczęsne płatki do zielonej eco torby.
- Aaa… tak, dzięki – W lekkim szoku odpowiedziała Alex – nie musiałeś…
- Ale chciałem – Uśmiechnął się szeroko.
W takich momentach ciężko jest mówić cokolwiek, po prostu ten uśmiech powala na nogi. Stała tak, niczym wariatka, wpatrując się maślanymi oczami w jego proste, białe zęby. Na chwilę ‘wyłączyła’ myślenie i zapomniała o całym bożym świecie. Gdy się obudziła z pięknego snu, ten młody, przystojny facet właśnie zapisywał jej swój numer na torebce płatków.
- Jeżeli będziesz jeszcze potrzebowała pomocy, to jestem pod telefonem!
- Usłyszała gdzieś za swoimi plecami. Odchodzący w dali blondyn, wyglądał na szczęśliwego, widocznie lubi pomagać innym. ‘To urocze, że taki ktoś, jak on, wpadł właśnie na mnie…’ znów bujała w obłokach. Lecz trzeba było wreszcie zejść na ziemię, by zawieźć do domu zawartość świecącej pustkami lodówki. Szybko wydostała się ze sklepu i z cudem zapakowała się na drogę. ‘Tylko…jaki ja miałam kod przy tym zamku?”…




Mlekołak

- Chciałabym się o coś zapytać…
- Tak?
- …czy, czy ty masz dziewczynę?!
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo ja, ja chciałabym…się z tobą umówić!
- Tak, a ja zamienię się w Britney Spears i zatańczę macarenę w spódniczce z trawy!
- CO?!
Przed oczami Alex ukazała się nagle rozmazana postać jej młodszego brata, Damiana.
- Co ty siostra za brednie z rana wygadujesz?
- Jakie znowu brednie smarkaczu?!
Młody, nie zważając na roztargnienie dziewczyny, podszedł do niej ostrożnie, niczym myśliwy do swej zwierzyny i chwycił za ramię.
- Słuchaj, nie chcę być niemiły, ale jesteśmy rodziną, myślę, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja!
- Spadaj! – Oburzona warknęła w jego stronę i przykryła się kocem po sam czubek głowy.
- Wariatka… - Dodał rozbawiony, jak najlepszą komedią i wyszedł.
Alex w tym czasie opadła złość na brata, wreszcie jej świat stawał się barwniejszy. Wreszcie miała o kim myśleć i fantazjować. To coś, jak totalne zadłużenie, tej nocy przyśniło jej się chyba wszystko: jego włosy, jego oczy, uśmiech… Po prostu żyć nie umierać. Kiedy w końcu zorientowała się, że ma drobne problemy z oddychaniem pod nakryciem, wysunęła głowę i oparła ją o ramę łóżka. Uśmiechając się sama do siebie, zaczęła dobierać rzeczy. ‘Chwila, moment!’ – Zerwała się nagle i jak oparzona zaczęła szukać komórki pod poduszką. W końcu skoro miała już jego numer, bardzo łatwo będzie jej nawiązać z nim kontakt. ‘Bingo!’ – Pomyślała i zbiegła, jeszcze w piżamie, po schodach do obszernej kuchni. W owym pomieszczeniu, przy stole jadalnym siedział nie kto inny, jak jej kochany ojciec. Właśnie dopijał resztki kawy, doczytując ostatnie rubryki w ‘gazecie porannej’.
- O, nasza gwiazda się obudziła!
- Dzień dobry… - Rzuciła gdzieś pośpiesznie, od razu przechodząc do czynu. Zdążyła tylko dobiec do dolnej szafki, koło zlewu.
- Zaraz! A coś Ty taka żywa?!
- Ja? Żywa? – Odpowiadała pytaniem na pytanie, starając się otworzyć drzwiczki.
- To do ciebie niepodobne. Już zgłodniałaś?
- Tak, to znaczy… nie…- Motała się coraz bardziej.
- Siadaj no tu…
‘No to się zaczyna’ Alex posłusznie wycofała się ze swoich zamiarów i usiadła naprzeciw.
- Co tam u ciebie córeczko? Coś mało ostatnio ze sobą rozmawiamy…
‘A co to ma być?! Nagły przejaw opieki rodzicielskiej?! Akurat teraz?! ‘
- Eee… nic ciekawego tatusiu. Przyszłam zrobić sobie śniadanie.
- Więc wszystko gra?
- Tak, wszystko gra, czy mogłabym…
- W takim razie Damian musiał się pomylić – Zaśmiał się beztrosko, spoglądając w stronę nadchodzącego syna.
- Nie, ona naprawdę się z kimś umawia, tato! Wiem co słyszałem!
- Zamknij się głupku… - Mamrotała przez zęby.
- Ech, ta dzisiejsza młodzież –Westchnął, jakby sam do siebie pan Henderson, sięgając przy tym po swoją czarną aktówkę – Tylko pamiętaj Alex, przed twoim tatą się nic nie ukryje! – Dodał w przelocie i wyszedł z domu.
Tymczasem Damian, uśmiechnięty od ucha do ucha smarował kanapki na śniadanie. Mordercze spojrzenie siostry wcale mu nie przeszkadzało, a nawet bardziej satysfakcjonowało. To była tylko kwestia sekund, aż wreszcie wybuchnie, wstanie od stołu i zdzieli go szybciej, niż zdąży uciec.
- Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że już jesteś martwy, prawda?
- Akurat, nic mi nie zrobisz!
- Założymy się?! – Rwała się z krzesła.
- Jasne, w końcu to ja mam nad tobą przewagę…
- Jaką przewagę znowu?! Co ty gadasz?!
- A taką! – Zaczął wymachiwać jej torebką płatków śniadaniowych przed nosem.
- Co?! Skąd ty to… Oddawaj!!! – Rzuciła się na niego niczym zwierzyna.
- Przecież to tylko ‘mlekołaki’, uspokój się! – Nabijał się dalej Damian – Aż dziwne, że tak nagle nabrałaś na nie ochoty…
- Uważaj, bo jak przypadkiem usunę kilka leveli z mojego komputera…
- Jakich leveli?! – Zerwał się natychmiast, a torebka zatrzymała się w powietrzu.
- Nie wiesz jakich? A ja wiem… to co, kompromis? Płatki za grę? – Wycwaniła się Alex.
- No nie… - Poddał się Damian
- O tak! No dalej, do mnie te płatki, raz, raz! – Przywołała go do siebie wymownym ruchem dłoni – I nie myśl sobie, że ze mną można tak pogrywać!
- Ale wiesz…, że prędzej czy później i tak się dowiedzą!
- A Ty skąd wiesz?! Co?! Może wcale nikogo nie ma!
- Tak, a ten numer napisał się sam…
- Mówił Ci już ktoś, że jesteś zbyt pyskaty? – Spytała Alex, zręcznie zakrywając numer - Lepiej przestań interesować się moim życiem prywatnym, bo ja zacznę interesować się tym co masz na komputerze!
Odparła z przewagą w głosie i dość skrępowana, weszła po schodach niosąc torebkę płatków w ramionach. Czuła się co najmniej dziwnie, wiedziała, że jej tata to urodzony kawalarz, ale on akurat na dobrych żartach się znał. Była świadoma tego, że może faktycznie zacząć coś podejrzewać, nie mniej jednak równie dobrze mógł sobie z tego nic nie zrobić. ‘Miej młodszych braci, staraj się zachować coś dla siebie’. Gdy wreszcie znalazła się w pokoju z ulgą zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, ciężko oddychając. Otrząsnęła się nieco i usiadła na łóżku pełnym poduszek. Wreszcie miała go przy sobie, jego numer. Nareszcie mogła go w spokoju zapisać, bez wścibskich podglądaczy. ‘Jakby go tu… zapisać?’ Dumała przez dłuższą chwilę. ‘Wiem…- ;mlekołak; -‘ Zapisała w swoim telefonie, ubolewając, że nie wpadła na nic bardziej błyskotliwego i oryginalnego. Nieważne, ważne, że nikt niepowołany nie będzie wiedział o kogo chodzi. Teraz kiedy miała już wszystko, by móc skontaktować się z płatkowym adoratorem, wnet zabrakło jej odwagi. Ręce mimowolnie zaczęły jej się trząść, a nogi przebierać na jej podłodze. ‘Niby co mam mu napisać? Śniłeś mi się, to chyba przeznaczenie!?’ Jasne, że nie, w końcu te teksty powinny być dawno zapisane w księgach archaizmów literackich. Pustka, kompletna pustka w głowie. Tak wiele by się chciało napisać, a tak mało sensownych słów. Tak mało odwagi…




Przyjaciel nie sługa
                                          
  Park miejski, popołudnie, około godziny 17:00. Alejka drzew lipowych. Alex siedziała właśnie na jednej z ławek przy głównej ścieżce, razem z jej najlepszą przyjaciółką Matyldą, popijając truskawkowego szejka z kostkami lodu, śmiały się i obgadywały ludzi przechadzających się w pobliżu.
- Ej, spójrz na niego! Jakby zaspał na nocną zmianę!
- Przestań, pewnie żona mu uciekła z domu i szuka kolejnej!
- Chacha…Zabawne, z taką postawą pewnie szybko nikogo nie znajdzie! – Nabijała się towarzyszka – A tam, widzisz tą babcię?!
- Gdzie? Jaką znowu babcię?!
- No tam! – Wskazała ukradkiem przez ramię Matylda – Jakiego ma przystojnego wnuka!
- Wnuka? Przecież nie ma pewności… - Przyjrzała się uważniej i zamarła.
- A może podejść i zagadać? Co Ty na to?
Alex milczała, jak grób. Widać było, że coś nieźle ją zatkało, na chwilę nawet przestała się ruszać.
- Ej! Co z robą?! – Szturchnęła ją porządnie przyjaciółka.
- Ten chłopak! TEN CHŁOPAK!!! – Zaczęła wrzeszczeć niczym opętana, gwałtownie łapiąc się ramion Matyldy – TO ON!!!
- Jaki znowu ‘on’ ?! – Wrzasnęła równie głośno.
Nie zważając na pytanie kumpeli, natychmiast ruszyła w pogoń za swym blond marzeniem, mając nadzieję, że daleko mu nie ucieknie. W końcu szedł ze swoją babcią, nie mogliby więc odejść daleko. Alex stanęła na środku parku, przy dużej choince. ‘Cholera, nie widzę go!’ Obejrzała się jeszcze kilka razy za siebie, na boki, wreszcie dookoła na pięcie, cudem nie wywracając orła. ‘No nie! Przecież przed chwilą, dosłownie kilka minut temu…JEST!’ Ożywiła się i podbiegła do starszej pani w lawendowej sukience i stojącego obok ‘płatkowego wybawiciela’.
- Dzień… dzień dobry! – Wydyszała z trudem Alex – Piękną mamy dziś pogodę, prawda?
Starsza pani wyglądała na niewzruszoną, nie spojrzała na nią nawet kątem oka,  można powiedzieć, że śmiało ją zignorowała.
- Nie martw się, i tak cię nie słyszy… - Odezwał się tym razem uroczy chłopak – To ty, prawda?
Znów uśmiechał się tak szczerze, jak w sklepie. Oczy mu błyszczały, a Alex nawet nie przejęła się tym, co powiedział wcześniej. Po prostu stała tak samo sztywno i wgapiała się w jego twarz, jak w obrazek. ‘Boże, dziękuję Ci, że mogłam go jeszcze spotkać…’ myślała w duchu.
- Tak… - Poczerwieniała.
- Rozumiem, że wszystko u ciebie w porządku, bo moja skrzynka odbiorcza świeci pustkami.
- Nie miałam jeszcze…
Zanim jednak Alex zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, jego babcia nagle zwróciła na nią swoją uwagę. Spojrzała się w jej stronę, przejrzała ją od góry do dołu, po czym wymownie spojrzała w stronę wnuczka. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i poklepała go po barku.
- Acha cha…Babciu to nie tak… - Kręcił głową blondyn, po czym zwrócił się do dziewczyny – Moja babcia myśli, że jesteś moja sympatią...
Znów uroczo się uśmiechał, być może był trochę bardziej zakłopotany i również czerwieniał na policzkach.
- Nie wszystko da się jej czasem wytłumaczyć, za to rozumie więcej niż ktokolwiek inny – Dodał obejmując starszą panią.
- Widać, że jest ci bliska – Powiedziała to tak cicho i bezbronnie, jak jeszcze nigdy.
- Tak, bardzo. Właśnie spieszymy się do domu, muszę odnieść jej zakupy – Wskazał na siatki, które trzymał z prawej strony.
- Aaa, tak, jasne. W takim razie już dłużej was nie zatrzymuję – Odparła i ruszyła w przeciwnym kierunku.
- Poczekaj! Mam prośbę…Mogłabyś czasem napisać do mnie, od tak, po prostu? Nawet jeżeli nie będzie problemu, z którym będę musiał się uporać?
Alex nic mu już nie odpowiedziała. Po prostu uśmiechnęła się najszerzej, jak mogła, zarzuciła włosami i uniosła w górę telefon.
- To na razie! – Usłyszała w dali jego głos.
Serce biło jej tysiąc razy na sekundę, a w brzuchu rozgrywała się właśnie III wojna światowa. Jak ona mogła w ogóle tam podejść? Jakim cudem udało jej się nie wyjść na kompletną wariatkę? Jak to się stało, że akurat dzisiaj tu szedł, akurat teraz, kiedy ona też tu była?! W głowie roiło się od pytań. Nagle wśród plątaninę myśli wpadła Matylda.
- Ludzie, gdzieś ty była, wyleciałaś za tym chłopakiem, jak Filip z konopi!
- Daj spokój, po prostu… tak wyszło.
- Poza tym nie rozumiem jaki ‘on’. Kompletnie nic nie rozumiem!
- …no ON… -Uśmiechnęła się tajemniczo Alex, mimowolnie wyprzedzając przyjaciółkę krokiem.
- Ej! Wytłumaczysz mi to, czy nie?! Ten blondyn też Ci się podoba?
Alex wyglądała jak jeden wielki burak, kręciła głową i podskakiwała z radości.
- Wiedziałam… jak zwykle! Przecież to ja pierwsza go zauważyłam!!!
- Nie…- Uśmiechnęła się ponownie w jej stronę – To on pierwszy mnie zauważył…
- Że co!? Ale jak..? Moment… - Matylda zaczęła łączyć wątki w głowie. Wygląda przy tym bardzo zabawnie, macha wtedy palcami w prawo i lewo, a na dodatek otwiera buzię, jakby mówiła sama do siebie.
- HEJ! TO BYŁ ON, PRAWDA?! – Wrzeszczała identycznie, jak wcześniej.
- Zamknij się! – Szczelnie przysłoniła jej buzię swoją ręką Alex – Przecież on nadal musi być gdzieś w pobliżu, na pewno cię usłyszy...
- Ty to masz szczęście… nie mówiłaś, że jest taki ładny…
- Jak to nie?! Przecież opowiadałam ci to w szczegółach!
- No tak… ale myślałam, że tylko wyolbrzymiasz fakty – Skuliła się rozczarowana.
- Czyżbyś nie wierzyła mi na słowo?! – Uniosła się na nią momentalnie.
- Co ty…wiesz, że dobrze ci życzę, nie? – Zapytała cicho w jej stronę Matylda
- Yhym…Ale co w związku z tym? – Podskakiwała, jak na sprężynach.
-…ale i tak nie mogę się z tym pogodzić.
Alex przystanęła, podeszła do skruszonej towarzyszki.
- Z czym ty znowu nie możesz się pogodzić?!
- Wiesz, że on też mi się podoba.
- Chwila moment, do czego ty zmierzasz?! – Złość rosła jej w oczach.
- Chciałabym do niego zagadać…, myślisz, że mam jakieś szanse?
‘Zaraz, zaraz! Jakie szanse! To JA mu się podobam i to JA dostałam od niego numer telefonu. To JA dostałam też te cholerne płatki od losu i nie pozwolę, by ktoś mi to teraz zepsuł!’
- Wiadomo, że masz…- Przełknęła ślinę - …szansę… Dlaczego by nie… - Poczuła, jak urywa jej się głos.
- Myślisz?! – W oczach Matyldy zaświeciły się żarówki nadziei – W takim razie co mam zrobić, żeby się z nim skontaktować?!
- … mogę podać ci jego numer, jeżeli tak bardzo chcesz… - Miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Naprawdę?! Jesteś cudowna, najlepsza, wspaniała! – Wykrzykiwała uradowana przyjaciółka, wieszając się jej na szyi.
- Tak… wiem… - Posmutniała.


___________________________
Muszę być głupia, ze to wystawiłam XD Ale to moja przyszła książka <3 .... ;)

3 komentarze:

  1. Zamawiam egzemplarz z autografem!! <3
    *Q*
    To kiedy ją wydajesz? O_O

    OdpowiedzUsuń
  2. ... Nie wiem :D Zażartowałam trochę. Może sama coś druknę i Ci podrzucę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też chcę egzemplarz z autografem~! *___*

    OdpowiedzUsuń