Sea of Memory movie

środa, 26 grudnia 2012

Ricky

Dzisiejszego dnia był jakiś inny, zupełnie niepodobny do samego siebie, chodził po domu jak widmo i sprzeczał się z chłopakami, wcale nie na żarty. Nie uśmiechał się zbyt często, nie chodził do kuchni co chwila po ulubione truskawki od mamy. Nie pytał się Niela o to, jaki mają dziś dzień, by popuszczać latawca z Changjo, nie cieszył się na widok L.Joe i nie słuchał nawet przez chwilę rapu Capa przez drzwi do jego pokoju, co robił codziennie. Sam w sumie nie wiedział, czy wstał lewą nogą, czy to wszystko przez ten sen. Tą cholerną myśl, która nie dała mu spać w nocy. Wciąż zastanawiał się, spoglądając w stronę swojego śpiącego kumpla, czy wie, co czuje. Dzisiaj coś w nim pękło. Właśnie wracał wściekły do swego pokoju, zatrzasnął drzwi i oparł się o nie od wewnętrznej strony plecami. Oddychał głośno, bardzo rytmicznie, jego oczy szkliły się, jak szyby po deszczu, a uśmiech już dawno gdzieś wyparował przez dziurkę od klucza. Takiego Changhyuna dawno nikt nie widział. Zawsze ukrywał tą drugą twarz przed przyjaciółmi i całym światem. Tak naprawdę nie wiadomo, czy kiedykolwiek miał zamiar im ją pokazać. Obiecał sobie kiedyś, że dopiero gdy spotka właśnie tą jedyną osobę dla niego ważną, tą, której nigdy nie miał, otworzy się. Zdawał sobie sprawę, że niedobrze jest oszukiwać swoich przyjaciół, niestety... zawsze coś powstrzymywało go, aby ukazać im prawdę o sobie samym. Nawet jego najlepszy przyjaciel Chang, miał wrażenie, że nigdy dobrze go nie zrozumie. W końcu on sam miał duże problemy, szczególnie na początku istnienia zespołu, aby za klimatyzować się, dogadać się z resztą. Wtedy byli w tym razem. Teraz, kiedy wszyscy zaczęli się wybijać, Ricky poczuł się osamotniony. Mimo tego, że miał wiele fanów, których bardzo kochał i rodzinę, która zawsze go wspierała, ostatnimi czasy tracił swoją wewnętrzną radość. Przez chwilę słyszał szepty za drzwiami. Ktoś trzasnął w stół. To na pewno Niel... znów chciałby zastąpić nam wszystkich ojca i opiekuna, ale mu nie wychodzi... Nie chciał naszej dzisiejszej kłótni, Ricky też nie... Znów zapadła głucha cisza. Tym razem odzywał się Chunji. Chanhyunowi zmiękły nogi, powoli osuwał się po dębowych drzwiach. Zakluczył zamek, chciał czuć się bezpiecznie, skulił się i zamknął oczy w dłoniach, po których spływały mu gorzkie łzy. Bezładnie opuścił nogi na dywan i ruszał bezradnie głową.
- Ricky?! Ricky otwórz! Proszę, otwórz! - Słyszał błaganie Changjo, lecz na to tylko bardziej się rozpłakał - Proszę Cię, wiesz dobrze, że nie nikt nie chciał Cię urazić! Słyszysz mnie?! Odezwij się chociaż do mnie!
Chłopak za drzwiami jednak nadal nie zmieniał swojej pozycji, wciąż rozpaczał i z żalu nie potrafił wymówić choćby słowa. W końcu wyciągnął zapłakaną twarz z dłoni i zaczął wpatrywać się tępo w ścianę naprzeciwko. Znów nastała cisza, słyszał tylko wdychane przez siebie ciężko powietrze. 
- Chcę wiedzieć co robisz! Ricky?! Nie płaczesz prawda?! Ricky...- Nie dawał za wygraną chłopak.
Znów nic nie odpowiedział, nie mógł. Skórę pod oczami miał już okropnie czerwoną i podrażnioną przez pocieranie. Sam nie wiedział co powinien zrobić. Myślał teraz bardziej o swoich uczuciach i o sercu, które krwawiło. Czuł, jakby ktoś przełamał mu je na pół. Wyrwał... pozostawił bez nadziei. To coś wracało i wracało... Kilkakrotnie. Ignorował to. Dzisiaj to wszystko... pękło, jak wielka bańka mydlana.
- Ricky... - Tym razem usłyszał głos Niela - Jeżeli chcesz zostać sam, daj nam chociaż jakiś znak... Wtedy damy Ci spokój...
Zrobił to, zebrał się w sobie, skumulował ostatnie resztki sił i uderzył pięścią w drzwi. Przy tym wysiłku znów nabrał więcej powietrza, wydał dość nieprzyjemny odgłos, połykając własne łzy i znów usiadł. Jakaś moc wciąż nie pozwalała mu nad sobą zapanować Emocje wzięły górę. Przesiedział w tej pozycji chyba kolejne 2 godziny, chłopacy najprawdopodobniej dawno się rozeszli. Nie słyszał nic, jakby ogłuchnął. Puste dźwięki w jego głowie i ta myśl, która go paraliżowała. Nie umiał tego wytłumaczyć. Jego klatka piersiowa bolała go bardziej niż kiedykolwiek. Myślał w tym momencie o swoim życiu. O tym wszystkim co przeżył. O osobach dla niego bliskich. Wstał. Położył się lekko na łóżku i wziął do ręki poduszkę ze swoim autografem. Spojrzał na nią kilkakrotnie. Usiadł pod ścianą i znów zaczął się w nią wgapiać tak, jakby widział ją pierwszy raz. Zaczął powolnym ruchem dłoni dotykać każde przyciśnięcie markera na poduszce. 'Kim ja się stałem?' - Pytał sam siebie i w tym samym momencie rzucił nią o ścianę. Zaczął nawet przeglądać plakaty ze swoim wizerunkiem w całym pokoju. Jego zdjęcia w grupie,z chłopakami. Zdjęcia z dzieciństwa, zdjęcia z rodzicami. Zdjęcia ze szkoły i predebiutu... Znów na jego twarzy pojawiły się łzy. - Gdzie jesteś?! Gdzie jesteś, kiedy cię potrzebuje?!- Krzyczał. - Nic dla ciebie nie znaczę! - Nie potrafił się pohamować. Przedarł chyba wszystko to, co miał teraz przed oczami. Wszystkie szczątki zdjęć leżały na podłodze. Zaczął sapać, jakby niszczył swą przeszłość. To co teraz zrobił wywarło na nim bardzo duże wrażenie. Spojrzał na swe dłonie. Zaczął ruszać głową, powtarzając sobie w duchu, że to nie dzieje się na prawdę. Odruchowo chwycił za kluczyk, przekręcił go pośpiesznie, chwycił za klamkę i wyleciał z pokoju. Biegł gdzieś przez korytarz, zupełnie nie wiedział dlaczego. Mijał pokoje chłopaków i mieszkanie hyunga. Wszystko wokół niego wirowało. Biegł,  starając się uciec od problemów.

2 komentarze:

  1. wiesz... to jest takie... oryginalne... inne niż wszystko do tej pory... naprawdę mi się podoba.. ♥ pisz dalej... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż mi się smutno zrobiło... ;___;
    *Głask, głask*
    Nie płacz... ;_; Bo ja też będę... ;_;

    OdpowiedzUsuń